Sex Tape (2014)
Czyżby Jake Kasdan się skończył? A wraz z nim Segel i Stoller? Jeśli Sony twierdzi, że problemem filmu jest tytuł i to dlatego rzecz się nie sprzedała, to ze studiem jest naprawdę bardzo, bardzo źle. Tytuł to akurat najlepsza rzecz w całej tej komedii. To z całą resztą jest wielki problem.
"Sekstaśma" nie jest śmieszna. Pierwsze pół godziny nie dość, że jest powtórką z "Sąsiadów" (pozbawioną Efrona) to jeszcze jest tak straszliwie drętwa, że przecierałem oczy ze zdumienia. Gdyby nie świetna figura Diaz, naprawdę nie byłoby czego oglądać. Segel jest seryjnym mordercą dowcipów. Nic mu nie wychodziło. Był sztywny (w złym tego słowa znaczeniu), sztuczny i pozbawiony komediowej ikry. Później pojawił się Rob Lowe i pies i zrobiło się nieco zabawniej... chyba... może... sam nie wiem... bo być może po prostu chciałem się pośmiać, więc sobie wmówiłem, że owczarek niemiecki jest bardziej zabawny od pozostałej obsady filmu razem wziętej. Potem niestety film znów siada zmieniając się w serię moralizatorskich monologów (filozoficzne pytania szefa strony pornograficznej to już totalna przesada).
Najgorsze jest jednak to, że "Sekstaśma" wydaje się być najbardziej ordynarną reklamą od czasu "Stażystów". Wychwalanie niezniszczalności iPadów czy też pokazywanie YouPorn jako strony przyjaznej internautom jest tak koszmarnym product placement, że aż się niedobrze robiło.
Słabe to było, oj słabe.
Ocena: 3
"Sekstaśma" nie jest śmieszna. Pierwsze pół godziny nie dość, że jest powtórką z "Sąsiadów" (pozbawioną Efrona) to jeszcze jest tak straszliwie drętwa, że przecierałem oczy ze zdumienia. Gdyby nie świetna figura Diaz, naprawdę nie byłoby czego oglądać. Segel jest seryjnym mordercą dowcipów. Nic mu nie wychodziło. Był sztywny (w złym tego słowa znaczeniu), sztuczny i pozbawiony komediowej ikry. Później pojawił się Rob Lowe i pies i zrobiło się nieco zabawniej... chyba... może... sam nie wiem... bo być może po prostu chciałem się pośmiać, więc sobie wmówiłem, że owczarek niemiecki jest bardziej zabawny od pozostałej obsady filmu razem wziętej. Potem niestety film znów siada zmieniając się w serię moralizatorskich monologów (filozoficzne pytania szefa strony pornograficznej to już totalna przesada).
Najgorsze jest jednak to, że "Sekstaśma" wydaje się być najbardziej ordynarną reklamą od czasu "Stażystów". Wychwalanie niezniszczalności iPadów czy też pokazywanie YouPorn jako strony przyjaznej internautom jest tak koszmarnym product placement, że aż się niedobrze robiło.
Słabe to było, oj słabe.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz