Meskada (2010)
Z prawem jest jak ze wszystkim innym co ludzkie – funkcjonuje tylko i wyłącznie wtedy, kiedy wszystko toczy się harmonijnie, gdy nie ma problemów, gdy wszyscy chcą wierzyć, że żyją w spokojnym świecie, pełnym dobrych i lojalnych ludzi. Ale wystarczy, że na drodze pojawią się wyboje, a prawo, jak wszystko inne co dobre (lojalność, przyjaźń, miłość) zostaje odrzucone. Liczy się tylko przetrwanie i zemsta.
"Meskada" to opowieść o tym, że życie ludzkie ma bardzo konkretną wartość. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodzą pieniądze, polityka, gospodarka. W bogatej mieścinie ginie syn ważnej w społeczności kobiety. Trop prowadzi do biednego miasteczka pełnego bezrobotnych lub prawie bezrobotnych ludzi. W takich warunkach prowadzący śledztwo mają utrudnione zadanie: nikomu nie zależy na rozwiązaniu sprawy, wszyscy chcą jedynie, by znalazł się "winny".
Kiedy w głównych rolach w filmie pojawiają się takie aktorskie niewypały jak Stahl i Lutz (ciężko mi to pisać, bo Stahla lubię, kiedyś świetnie się zapowiadał, ale niestety sam siebie niszczy... jak na razie skutecznie), to w zasadzie film można z góry skreślić. O dziwo jednak, obraz Josha Sternfelda to solidne kino łączące ze sobą elementy kryminału i dramatu społecznego. Owszem, fabuła chwilami jest niedopracowana, ale sama intryga i relacje międzyludzkie zostały dobrze pokazane, a aktorsko, choć nie ma tu eksplozji talentów, to jednak jest bardzo dobrze. "Meskada" to sprawnie zrobione, interesująco pomyślane kino, którego obejrzenie było dla mnie miłą niespodzianką.
Ocena: 6
"Meskada" to opowieść o tym, że życie ludzkie ma bardzo konkretną wartość. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodzą pieniądze, polityka, gospodarka. W bogatej mieścinie ginie syn ważnej w społeczności kobiety. Trop prowadzi do biednego miasteczka pełnego bezrobotnych lub prawie bezrobotnych ludzi. W takich warunkach prowadzący śledztwo mają utrudnione zadanie: nikomu nie zależy na rozwiązaniu sprawy, wszyscy chcą jedynie, by znalazł się "winny".
Kiedy w głównych rolach w filmie pojawiają się takie aktorskie niewypały jak Stahl i Lutz (ciężko mi to pisać, bo Stahla lubię, kiedyś świetnie się zapowiadał, ale niestety sam siebie niszczy... jak na razie skutecznie), to w zasadzie film można z góry skreślić. O dziwo jednak, obraz Josha Sternfelda to solidne kino łączące ze sobą elementy kryminału i dramatu społecznego. Owszem, fabuła chwilami jest niedopracowana, ale sama intryga i relacje międzyludzkie zostały dobrze pokazane, a aktorsko, choć nie ma tu eksplozji talentów, to jednak jest bardzo dobrze. "Meskada" to sprawnie zrobione, interesująco pomyślane kino, którego obejrzenie było dla mnie miłą niespodzianką.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz