Basic Instinct 2 (2006)
To mógł być naprawdę niezły thriller psychologiczny. Sam pomysł i intryga są ciekawe i w odpowiednich rękach historia na pewno okazałaby się wciągająca. Niestety przed rozpoczęciem prac nad "Nagim instynktem 2" jego reżyser i scenarzyści powinni byli wziąć środki przeciwko wzdęciom. Wszystko w filmie jest bowiem tak napęczniałe od powagi, że obawiałem czy aby zaraz nie eksploduje. Napuszeni bohaterowie są żywą definicją snobizmu i pretensjonalności. A wystarczyło nadać im więcej nonszalancji, zamiast czynić z tajemniczości nadętą pozę, sprawić, by bohaterowie byli niewymuszenie intrygujący.
Odrębnym problemem jest sama postać Catherine Tramell. Rozumiem, że w zamierzeniu miała być silną kobietą, która przebojem wbiła się do męskiego świata. Ale w wersji filmu, jaką zobaczyłem, nie jest ani silną ani kobietą. Owszem, pozostało jej ponętne (wciąż) ciało Sharon Stone, ale cała reszta jest bardziej męska niż u samca alfa. Tym samym twórcy dają jasno do zrozumienia, że mężczyznę może pokonać tylko mężczyzna, a "silna kobieta" to oksymoron. Kobieta może być silną tylko pod warunkiem wyzbycia się swojej kobiecości (której nie należy mylić z kobiecym ciałem).
Ale bohaterka "Nagiego instynktu 2" nie jest też silna. Owszem, rozstawia po kątach pozostałe postaci, ale tylko dlatego, że wszystkie one są miernotami udającymi (jak i ona) siłę, chroniąc się za pozycją, wykształceniem, sławą. Pokonanie słabeuszy nie jest wcale oznaką własnej siły. Catherine Tramell nie jest też szczególnie inteligentną i twórczą osobą. Wyraźnie brakuje jej umiejętności przepracowywania problemów w głowie. Jest jedynie kopistką, która przerabia według własnego gustu to, co podkradnie z obserwacji świata. Nie jest w stanie stworzyć coś z niczego.
Słabością filmu jest też bardzo naiwny sposób opowiadania historii. Reżyser niczym debiutujący amator wypełnia sceny detalami, które są nieistotne, a czasem wręcz śmieszne (jak bohater uprawiający seks gapiąc się na zdjęcie swojej pacjentki). Gdyby rzecz nie była tak poważna, mógłby to uznać za pastisz, coś na kształt "Nagiej broni" tyle że zamiast policyjnych kryminałów na tapetę wzięte zostały psychologiczne thrillery erotyczne.
Ocena: 4
Odrębnym problemem jest sama postać Catherine Tramell. Rozumiem, że w zamierzeniu miała być silną kobietą, która przebojem wbiła się do męskiego świata. Ale w wersji filmu, jaką zobaczyłem, nie jest ani silną ani kobietą. Owszem, pozostało jej ponętne (wciąż) ciało Sharon Stone, ale cała reszta jest bardziej męska niż u samca alfa. Tym samym twórcy dają jasno do zrozumienia, że mężczyznę może pokonać tylko mężczyzna, a "silna kobieta" to oksymoron. Kobieta może być silną tylko pod warunkiem wyzbycia się swojej kobiecości (której nie należy mylić z kobiecym ciałem).
Ale bohaterka "Nagiego instynktu 2" nie jest też silna. Owszem, rozstawia po kątach pozostałe postaci, ale tylko dlatego, że wszystkie one są miernotami udającymi (jak i ona) siłę, chroniąc się za pozycją, wykształceniem, sławą. Pokonanie słabeuszy nie jest wcale oznaką własnej siły. Catherine Tramell nie jest też szczególnie inteligentną i twórczą osobą. Wyraźnie brakuje jej umiejętności przepracowywania problemów w głowie. Jest jedynie kopistką, która przerabia według własnego gustu to, co podkradnie z obserwacji świata. Nie jest w stanie stworzyć coś z niczego.
Słabością filmu jest też bardzo naiwny sposób opowiadania historii. Reżyser niczym debiutujący amator wypełnia sceny detalami, które są nieistotne, a czasem wręcz śmieszne (jak bohater uprawiający seks gapiąc się na zdjęcie swojej pacjentki). Gdyby rzecz nie była tak poważna, mógłby to uznać za pastisz, coś na kształt "Nagiej broni" tyle że zamiast policyjnych kryminałów na tapetę wzięte zostały psychologiczne thrillery erotyczne.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz