Gloria (2013)
"Glorię" można potraktować jako kino optymistyczne. Ale tylko, jeśli widzami są osoby panicznie bojące się, że dorosłość oznacza konieczność zmiany sposobu życia. Tytułowa bohaterka jest żywym dowodem na to, że przemijanie czasu samo w sobie niczego w zachowaniu ludzi nie zmienia. Kobieta postępuje tak, jak nastolatka: baluje, wdaje się w nieprzemyślane relacje, eksperymentuje z narkotykami i alkoholem, aż czasem urywa się jej film i budzi się rano na plaży. Jej nowy facet wcale nie jest bardziej dojrzały. Przeciwnie, jego infantylne zachowanie niszczy wszelkie okazje do szczęścia. I jest jeszcze sąsiad z góry, który nie zachowuje nawet pozorów dorosłości.
Mnie jednak zaprezentowana przez reżysera wizja wcale nie wydała się optymistyczna. Bohaterowie, przede wszystkim sama Gloria, są w moich oczach narkomanami w bardzo głębokim stadium uzależnienia. Ich narkotykiem jest samo życie. I jak prawdziwi narkomani, zaciągają się kolejną dawką wiedząc, że kiedy haj minie, będą cierpieć. Jednak póki trwa, mogą żyć złudzeniami i iluzjami i udawać przed samymi sobą, że są szczęśliwi (lub, że mogą szczęścia zaznać).
A sam film? Niestety nie przypadł mi do gustu. Jak dla mnie narracja jest nieco zbyt ospała. Mam też podobny zarzut, co w przypadku "Wielkiego domu" – reżyser odnosi się do aktualnej sytuacji w Chile i protestów m.in. studentów. Bez znajomości kulis tych konfliktów, wydaje się, że straciłem część znaczeń niektórych ze scen, przez co wydały mi się po prostu puste i niepotrzebne.
Ocena: 5
Mnie jednak zaprezentowana przez reżysera wizja wcale nie wydała się optymistyczna. Bohaterowie, przede wszystkim sama Gloria, są w moich oczach narkomanami w bardzo głębokim stadium uzależnienia. Ich narkotykiem jest samo życie. I jak prawdziwi narkomani, zaciągają się kolejną dawką wiedząc, że kiedy haj minie, będą cierpieć. Jednak póki trwa, mogą żyć złudzeniami i iluzjami i udawać przed samymi sobą, że są szczęśliwi (lub, że mogą szczęścia zaznać).
A sam film? Niestety nie przypadł mi do gustu. Jak dla mnie narracja jest nieco zbyt ospała. Mam też podobny zarzut, co w przypadku "Wielkiego domu" – reżyser odnosi się do aktualnej sytuacji w Chile i protestów m.in. studentów. Bez znajomości kulis tych konfliktów, wydaje się, że straciłem część znaczeń niektórych ze scen, przez co wydały mi się po prostu puste i niepotrzebne.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz