Insurgent (2015)

Podczas seansu "Zbuntowanej" przecierałem oczy ze zdumienia. A raczej przecierałbym, gdyby nie okulary 3D. Zupełnie się tego nie spodziewałem. "Niezgodna" nie była jakimś wartym zapamiętania widowiskiem, ale w całej tej powodzi ekranizacji dystopijnych powieść YA wyróżniała się na plus. Spodziewałem się więc konsolidacji tego, co udało się stworzyć. Naiwnie oczekiwałem, że może poprawią część błędów, których jedynka miała całkiem sporo. Zapomniałem jednak, kto jest reżyserem dwójki. Bo gdybym zorientował się, że jest nim autor "R.I.P.D.", to zdecydowanie utemperowałbym swoje oczekiwania. Ale nawet biorąc poprawkę na osobę reżysera, w najbardziej kasandrycznych przewidywaniach nie byłbym w stanie wywróżyć rezultatu, jakim była "Zbuntowana".



Nazwanie ekranizacji drugiego tomu cyklu powieściowego Roth "filmem" wymaga bardzo liberalnego podejścia do definicji tego pojęcia. "Zbuntowana" jest po prostu serią ruchomych obrazów i tylko w ten sposób może być rozumiana jako film. Nie ma tu bohaterów, nie ma fabuły, nie ma nawet linii narracyjnej (to ostatnie nie byłoby zarzutem, gdyby "Zbuntowana" była przykładem undergroundowego kina eksperymentalnego, ale – oczywiście – tak nie jest). Seans "Zbuntowanej" mogę porównać jedynie do doświadczenia, jakim jest oglądanie telewizji, kiedy co pięć minut zmienia się kanał. Poszczególne sceny ledwo są spójne wewnętrznie, ale już w ogóle nie łączą się ze sobą w jedną całość. Można odnieść wrażenie, że właściwy film został wycięty w montażowni, a to co widzimy na ekranie jest jedynie wizualizacją skutków decyzji i zachowań, których nie poznaliśmy, których możemy się jedynie domyślać. Bohaterowie wyskakują na ekranie jak Filip z konopi. Kolejne działania nie mają większego sensu. Każda scena wywoływała u mnie tę samą serię pytań: "skąd oni się tu wzięli?", "dlaczego tak się zachowują?", "co się stało?".

Najgorzej jednak wypadają sami bohaterowie. Mogę się jedynie domyślać (jako że książki nie czytałem), że w wizji Roth "Zbuntowana" jest historią moralnych dylematów, wewnętrznego rozdarcia bohaterów, którego rezultatem są chwiejne postawy i diametralne zmiany decyzji (i sojuszy). W filmie tego nie ma w ogóle, co najwyraźniej widać na przykładach postaci Petera i Caleba. Ich decyzje są kompletnie niezrozumiałe, ich motywacja pozostaje tajemnicą. Robert Schwentke szatkuje portrety psychologiczne z uporem maniakalnego mordercy. W ten sposób demaskuje kretynizm samej idei filmu.

Nie znajduję żadnego usprawiedliwienia dla istnienia "Zbuntowanej". I pozostaje mi mieć nadzieję, że Schwentke nie zostanie zatrudniony do realizacji trzeciej części. Może ktoś inny będzie w stanie reanimować sagę.

Ocena: 1

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)