The Water Diviner (2014)

Co jest największym grzechem ojców? Wartości, przekonania w słuszność konkretnych zachowań, wiara w to, jak należy postępować. I jest to grzech przekazywany z ojca na syna, i to wcale nie przez siedem pokoleń, ani nawet siedemdziesiąt siedem, lecz przez wieczność. Ojciec zaraża tą śmiertelną chorobą swoje dzieci, kiedy próbuje je wychować, kiedy świadomie i z premedytacją wpaja im, zasady dobrego życia. I dumą napawa go każde zdarzenie, które jest dowodem na to, że skutecznie swych potomków zaraził. Ale nic na świecie nie wyrządza więcej krzywd, jak właśnie wartości. Bowiem wbrew temu, co (prawie) każdy człowiek głosi, nie ma wartości uniwersalnych. I prędzej czy później musi dojść do ich starcia. Jest to konflikt pozbawiony sensu, ale nieunikniony w świetle epidemii, jaką jest Bóg, Honor, Ojczyzna. Jedynym lekarstwem na tą chorobę jest śmierć. Ci, którzy nie mają tyle szczęścia, muszą szukać placebo, którym jest nadzieja.



Przewrotny jest debiut reżyserski Russella Crowe'a. "Źródło nadziei" jest bowiem baśnią, która ma dodawać otuchy. Punktem wyjścia jest ból i strzaskane życie, a potem Crowe pokazuje, jak można je odbudować, jak pojawia się w nim radość, nadzieja, miłość, pojednanie i przebaczenie. Ale w rzeczywistości jest to jedynie wierzchnia warstwa, pozłacana farba dekoracyjna, która ma widza krzepić i zachwycać (co też czyni całkiem skutecznie). Pod nią kryje się mroczna opowieść właśnie o honorze, o absurdalności ludzkiej egzystencji, której definicją jest konflikt i to konflikt pozbawiony sensu. Kiedy zignorujemy lekko protekcjonalne poklepywanie po ramieniu happy-endem, to zostanie nam bardzo ponura i przygnębiająca wizja człowieka, który chcąc dobrze, wierząc w prawdę, sprawiedliwość i "uniwersalne wartości" kopie grób sobie i swoim najbliższym.

Ale pewnie większość widzów na to nie zwróci uwagę, bo Crowe okazał się zaskakująco sprawnym rzemieślnikiem. "Źródło nadziei" to opowieść naiwna i baśniowa w swej naturze. Są w filmie sceny, które wykraczają poza zasady logiki prowadzenia spójnej narracji, ale nad którymi przechodzi się do porządku dziennego bez zająknięcia. Wszystko dlatego, że opowieść ta ma w sobie urok, magię i sporo uczuć. Łatwo się na filmie wzruszyć i jeszcze łatwiej kibicować bohaterom w ich podróży ku szczęściu. Piękne zdjęcia, świetna muzyka, dobry Crowe-aktor, zachwycająca urodą Kurylenko i zaskakujący tym, że niczego nie zepsuł, Courtney gwarantują przyjemną rozrywkę.

Ocena: 6

Komentarze

  1. No proszę jakie miłe zaskoczenie. Odpuściłem przedpremierowy seans z uwagi na obawy iż będzie to film mdły, bez ikry. Taki wiesz... ugrzeczniony do bólu Russel Crowe ze swoim niedźwiedzim spojrzeniem (chociaż nie da się ukryć, że własnie takie tutaj ma :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę mdły jest, ale mnie to aż tak bardzo nie przeszkadzało.

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

Tonight I Strike (2013)