Le testament d'Orphée, ou ne me demandez pas pourquoi! (1960)

W swoim ostatnim filmie Jean Cocteau spogląda na całą swoją twórczość. Nie tylko tę filmową. "Testament Orfeusza" jest próbą podsumowania artystycznej i filozoficznej działalności. Cocteau zadaje pytania o to, kim jest, co uczynił, jaki sens ma jego życie i jakie miejsce w świecie mu przypadło. Pytania te prowadzą go do odpowiedzi, które dał już w pierwszym swoim filmie. W ten sposób symbolicznie zamknął krąg, wracając do punktu wyjścia.



Ale choć znalazł się w tym samym miejscu, to jednak nie jest ono tożsame, a i on sam się zmienił za sprawą drogi, jaką przez trzydzieści lat przemierzył. I szczerze mówiąc nie podoba mi się ten nowy-stary Cocteau. "Krew poety" pozostaje wciąż świeżym i niezwykłym artystycznym eksperymentem. Reżyserowi udało się dotknąć niewypowiedzianego, sprawić wrażenie, że nie tylko dostrzega, ale i rozumie Doświadczenie, jakim jest życie, twórczość, myślenie. W "Testamencie Orfeusza" próbuje znów postawić się w tej samej pozycji, ale tym razem zamiast przemawiać obrazami, wybrał słowa. I to okazało się dla mnie nie do przyjęcia. Jego słowa są zabójcze dla ulotności tego, co chce opisać, określić, zdefiniować. Prowadzi to do scen pretensjonalnego kazania, jak choćby sekwencja "procesu". Im więcej bohaterowie mówią, tym mnie mają do przekazania, tym bardziej banalne są wypowiadane zdania, co skrywają za niejasnością zdań. Obrazy, które w "Krwi poety" tętniły nieskrępowaną wyobraźnią, tu jawią się jako sztuczki szarlatana.

Co prawda tu i ówdzie Cocteau potrafi jeszcze zaskoczyć, zabłysnąć (np. intelektualni kochankowie), ale są to drobne iskierki. Cocteau nie jest tu mędrcem w antycznym znaczeniu tego słowa, choć wyraźnie widać, że chciałby nim być. Szkoda.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)