Tower Block (2012)
Tak naprawdę "Tower Block" nie ma racji bytu. Na poziomie scenariusza po prostu nie trzyma się kupy. Trudno sobie wyobrazić, by wśród grupy postaci, które przetrwały pierwszą falę ataku snajpera, nie znalazła się chociażby jedna (na przykład Becky), która nie wpadłaby na proste rozwiązanie problemu. Oczywiście, gdyby tak się stało, to z filmu nic by nie zostało, a większość (jeśli nie wszyscy) przeżyli by tę sytuację.
Jeśli ktoś nie potrafi przejść obojętnie obok tego ewidentnego błędu w samej konstrukcji filmu, ten lepiej niech w ogóle za oglądanie "Tower Block" się nie bierze. Zmarnuje sobie tylko czas i nerwy. Mi jakimś dziwnym sposobem udało się to zignorować (nie wiem jak, są przecież filmy, gdzie drobnostki psują mi całą zabawę). Kiedy już przyjąłem do wiadomości, że oczywiste rozwiązanie w tym świecie nie ma racji bytu, to zacząłem się wciągać w historię próby przetrwania ataku sprytnego szaleńca. Pomogła z całą pewnością obsada, która w prosty sposób potrafiła nadać indywidualnego charakteru sztampowym w gruncie rzeczy bohaterom. Fajnie było zobaczyć w filmie Russella Toveya. Dobrze było też obserwować Jacka O'Connella zanim jeszcze trafiła mu się szansa wystrzelenia do pierwszej aktorskiej ligi. Niezła jest też grająca pierwsze skrzypce Sheridan Smith. Jest zarazem przeciętną kobietą z blokowiska i twardzielką, która z powodzeniem mogłaby rywalizować z największymi heroinami kina.
Ocena: 6
Jeśli ktoś nie potrafi przejść obojętnie obok tego ewidentnego błędu w samej konstrukcji filmu, ten lepiej niech w ogóle za oglądanie "Tower Block" się nie bierze. Zmarnuje sobie tylko czas i nerwy. Mi jakimś dziwnym sposobem udało się to zignorować (nie wiem jak, są przecież filmy, gdzie drobnostki psują mi całą zabawę). Kiedy już przyjąłem do wiadomości, że oczywiste rozwiązanie w tym świecie nie ma racji bytu, to zacząłem się wciągać w historię próby przetrwania ataku sprytnego szaleńca. Pomogła z całą pewnością obsada, która w prosty sposób potrafiła nadać indywidualnego charakteru sztampowym w gruncie rzeczy bohaterom. Fajnie było zobaczyć w filmie Russella Toveya. Dobrze było też obserwować Jacka O'Connella zanim jeszcze trafiła mu się szansa wystrzelenia do pierwszej aktorskiej ligi. Niezła jest też grająca pierwsze skrzypce Sheridan Smith. Jest zarazem przeciętną kobietą z blokowiska i twardzielką, która z powodzeniem mogłaby rywalizować z największymi heroinami kina.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz