Under the Skin (2013)
Wielkie Arkana Tarota rozpoczynają się kartą Głupca. Nazwa ta symbolizuje osobę, która żyje nieświadoma siebie, świata, prawd mniejszych i większych, choć może być przekonana, że jest inaczej. Ale jest to również głupiec w tym sensie, że wyrusza w drogę (lub zostaje do niej zmuszony przez okoliczności) ku oświeceniu. To droga, na której lepiej nie stawiać choćby jednego kroku. Samoświadomość jest bowiem siłą destrukcyjną. Stanowi śmierć, otwiera na cierpienie, którego źródło staje się oczywiste i zrozumiałe. Budzi pragnienia, by przekroczyć ograniczenia bytu, którym się jest. Za każdą cenę.
Kiedy poznajemy kobietę,, bohaterkę "Under the Skin", jest nikim. A przez to doskonale spełnia swoją rolę. Jest drapieżnikiem, a jej egzystencja sprowadza się do tropienia i chwytania odpowiednich ofiar. Nie tyle żyje, co po prostu "jest", a byt ten jest pustką, choć wypełnia ją po brzegi aktywność. Zdobycie właściwej ofiary wymaga bowiem czasu i pracy. Dopóki bohaterka żyje w tej egzystencjalne nicości zamkniętego koło, dopóty wszystko jest w porządku. Ale w pewnym momencie zaczyna dostrzegać rzeczy, które wcześniej nic dla niej nie znaczyły. Zaczyna zarysowywać granice, które wyznaczają obszar jej indywidualnego "Ja". Nawet wtedy, na poziomie czysto organicznym, zmiana, której pragnie, jest odrzucana. Ale raz obudzona świadomość nie może pozwolić sobie na zniknięcie. I dlatego też, wbrew instynktowi przetrwania, pogrąży się głębiej w odmętach odkrywania siebie. Rezultat może być tylko jeden.
Ale "Under the Skin" to również przypowieść o toksycznym wpływie ludzkości. Są jak kropla za kroplą cierpliwie drążąca skałę. Zbyt długie przebywanie wśród ludzi sprawia, że własna tożsamość eroduje, nasiąka człowieczeństwem, a co za tym idzie, pobudza pragnienie do zanegowania tego, czym się jest, na rzecz tego, z kim się przystaje. Ludzkość jest mutagenem, która zdeformuje nawet najgroźniejszego drapieżnika, jeśli tylko ten na chwilę osłabnie w ochronie swojej istoty.
Siłą filmu Jonathana Glazera jest to, że nie jest on typową fabułą. Historia ma tu zdecydowanie drugorzędne znaczenie. Reżyser woli wprowadzić nas w świat Obcego, drapieżnika, który dzięki mimikrze przeniknął do miast i wiosek ludzi, ale przez którą staje się też wrażliwy na sprzężenie zwrotne jakie występuje w każdej relacji człowieka z człowiekiem. Glazer bardzo sugestywnie kreuje wizję, dzięki której widzimy świat z zewnętrznej perspektywy, doświadczamy rzeczywistości jako outsider. Jest to ciekawy eksperyment, bazujący na formie i estetyce, a w mniejszym stopniu na samej historii.
Ocena: 7
Kiedy poznajemy kobietę,, bohaterkę "Under the Skin", jest nikim. A przez to doskonale spełnia swoją rolę. Jest drapieżnikiem, a jej egzystencja sprowadza się do tropienia i chwytania odpowiednich ofiar. Nie tyle żyje, co po prostu "jest", a byt ten jest pustką, choć wypełnia ją po brzegi aktywność. Zdobycie właściwej ofiary wymaga bowiem czasu i pracy. Dopóki bohaterka żyje w tej egzystencjalne nicości zamkniętego koło, dopóty wszystko jest w porządku. Ale w pewnym momencie zaczyna dostrzegać rzeczy, które wcześniej nic dla niej nie znaczyły. Zaczyna zarysowywać granice, które wyznaczają obszar jej indywidualnego "Ja". Nawet wtedy, na poziomie czysto organicznym, zmiana, której pragnie, jest odrzucana. Ale raz obudzona świadomość nie może pozwolić sobie na zniknięcie. I dlatego też, wbrew instynktowi przetrwania, pogrąży się głębiej w odmętach odkrywania siebie. Rezultat może być tylko jeden.
Ale "Under the Skin" to również przypowieść o toksycznym wpływie ludzkości. Są jak kropla za kroplą cierpliwie drążąca skałę. Zbyt długie przebywanie wśród ludzi sprawia, że własna tożsamość eroduje, nasiąka człowieczeństwem, a co za tym idzie, pobudza pragnienie do zanegowania tego, czym się jest, na rzecz tego, z kim się przystaje. Ludzkość jest mutagenem, która zdeformuje nawet najgroźniejszego drapieżnika, jeśli tylko ten na chwilę osłabnie w ochronie swojej istoty.
Siłą filmu Jonathana Glazera jest to, że nie jest on typową fabułą. Historia ma tu zdecydowanie drugorzędne znaczenie. Reżyser woli wprowadzić nas w świat Obcego, drapieżnika, który dzięki mimikrze przeniknął do miast i wiosek ludzi, ale przez którą staje się też wrażliwy na sprzężenie zwrotne jakie występuje w każdej relacji człowieka z człowiekiem. Glazer bardzo sugestywnie kreuje wizję, dzięki której widzimy świat z zewnętrznej perspektywy, doświadczamy rzeczywistości jako outsider. Jest to ciekawy eksperyment, bazujący na formie i estetyce, a w mniejszym stopniu na samej historii.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz