Boy Meets Girl (2014)
Dorastając budujemy wokół siebie kokony bezpieczeństwa. Kiedy jednak zaczynamy na nich polegać zawsze, w sposób niezauważalny stają się klatkami więziennymi. Czasami są widoczne na pierwszy rzut oka i akceptowane jako mniejsze zło (jak w przypadku Ricky). Innym razem wydają się na tyle przezroczyste, że w zwykłych okolicznościach w ogóle się ich nie zauważa (jak w przypadku Robby'ego i Franceski). Jednak zawsze istnieją, nieustannie odgradzając nas od tego, co mogłoby się wydarzyć, oferując w zamian znośny kompromis.
"Boy Meets Girl" to opowieść o tym, co się stanie, kiedy kraty zostaną wyważone, kiedy świat stanie otworem przed więźniami bezpieczeństwa. Dynamitem okaże się Francesca, która chroniona przez bogatą rodzinę, nigdy nie doświadczyła osoby takiej jak Ricky – dziewczyny urodzonej w ciele chłopaka. W momencie odkrycia, Francesca miała dwie drogi: uciec z krzykiem lub wejść do świata fascynującej odmienności. Ponieważ Francesca ma naturę otwartą i ciekawą, wybrała tę drugą opcję. Już wkrótce otworzy jej to oczy na prawdy, z których istnienia nawet nie zdawała sobie sprawy.
Ale Francesca zmieni też życie Ricky i Robby'ego. Każde z nich zostanie wysadzone z siodła strefy komfortu i wrzucone na głęboki wody uczuć. Najpierw oczywiście zapanuje chaos. Z czasem jednak, jeśli starczy im odwagi, będą mogli na nowo odpowiedzieć na podstawowe pytania: kim jestem?, czego pragnę?
Film Erica Schaeffera oczywiście nie odkrywa Ameryki. Jest kolejną bajką o tym, że "będzie lepiej". Siłą "Boy Meets Girl" nie jest jednak sama fabuła, a bohaterowie. Reżyser (i zarazem scenarzysta) stworzył trójkę fantastycznych, przecudnych postaci, które od początku podbiły moje serce. Przypominająca crème brûlée Ricky, która z wierzchu jest twarda, lecz w środku delikatna. Sympatyczny i lojalny do bólu Robby. Cudownie ciekawa i otwarta na świat Francesca. Każdy film z tym zestawem bohaterów natychmiast zyskałby na wartości. A przecież drugi plan też wypada intrygującą. Szczególnie spodobała mi się konstrukcja rodziców Franceski. Ojciec – skrajny konserwatysta, dla którego jednak dobro córki jest świętością przebijającą nawet objawione prawdy moralne. I matka, która ma fantastyczną scenę rozmowy z Ricky, gdzie przekazuje jej prawdę, całą prawdą i nic poza prawdą, a zarazem, za wszystkimi tymi z pozoru miłymi słowami, kryje się pogarda i groźba – był to mistrzowski przykład zachowania pasywno-agresywnego.
Świetne, skromne kino.
Ocena: 7
"Boy Meets Girl" to opowieść o tym, co się stanie, kiedy kraty zostaną wyważone, kiedy świat stanie otworem przed więźniami bezpieczeństwa. Dynamitem okaże się Francesca, która chroniona przez bogatą rodzinę, nigdy nie doświadczyła osoby takiej jak Ricky – dziewczyny urodzonej w ciele chłopaka. W momencie odkrycia, Francesca miała dwie drogi: uciec z krzykiem lub wejść do świata fascynującej odmienności. Ponieważ Francesca ma naturę otwartą i ciekawą, wybrała tę drugą opcję. Już wkrótce otworzy jej to oczy na prawdy, z których istnienia nawet nie zdawała sobie sprawy.
Ale Francesca zmieni też życie Ricky i Robby'ego. Każde z nich zostanie wysadzone z siodła strefy komfortu i wrzucone na głęboki wody uczuć. Najpierw oczywiście zapanuje chaos. Z czasem jednak, jeśli starczy im odwagi, będą mogli na nowo odpowiedzieć na podstawowe pytania: kim jestem?, czego pragnę?
Film Erica Schaeffera oczywiście nie odkrywa Ameryki. Jest kolejną bajką o tym, że "będzie lepiej". Siłą "Boy Meets Girl" nie jest jednak sama fabuła, a bohaterowie. Reżyser (i zarazem scenarzysta) stworzył trójkę fantastycznych, przecudnych postaci, które od początku podbiły moje serce. Przypominająca crème brûlée Ricky, która z wierzchu jest twarda, lecz w środku delikatna. Sympatyczny i lojalny do bólu Robby. Cudownie ciekawa i otwarta na świat Francesca. Każdy film z tym zestawem bohaterów natychmiast zyskałby na wartości. A przecież drugi plan też wypada intrygującą. Szczególnie spodobała mi się konstrukcja rodziców Franceski. Ojciec – skrajny konserwatysta, dla którego jednak dobro córki jest świętością przebijającą nawet objawione prawdy moralne. I matka, która ma fantastyczną scenę rozmowy z Ricky, gdzie przekazuje jej prawdę, całą prawdą i nic poza prawdą, a zarazem, za wszystkimi tymi z pozoru miłymi słowami, kryje się pogarda i groźba – był to mistrzowski przykład zachowania pasywno-agresywnego.
Świetne, skromne kino.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz