Krampus (2015)
Na papierze musiało to wyglądać nieźle. Horror o Bożym Narodzeniu, a zamiast Świętego Mikołaja jego mroczny odpowiednik z niemieckich podań – Krampus. Postać idealnie nadająca się na bohatera nie jednego, ale całego cyklu filmów. Powinien iść ramię w ramię z Wishmasterem czy Candymanem, jako jedna z tych campowych postaci jednocześnie bawiących i wywołujących dreszczyk strachu.
Niestety rzeczywistość jest rozczarowująco mizerna. Film ma ledwie kilka zabawnych momentów i niemal wszystkie nie mają nic wspólnego z grozą. Strachu, krwi czy makabry też nie jest tu zbyt wiele. Niestety kategoria wiekowa PG-13 ciąży całości pozbawiając ją tak potrzebnego pazura. Choć nie, to nie do końca tak. Więcej przemocy znajdzie się w kreskówkach dla dzieci (jak na przykład w "Atomówkach", które są zaskakująco zdeprawowanym produktem familijnym) niż w "Krampusie".
Filmowi nie sprzyja również to, że sama fabuła przypomina jako żywo "Kevina samego w domu". Te same rodzinne problemy, te same dylematy i ta sama myśl przewodnia. Dobrze chociaż, że twórcy postanowili trochę pobawić się zakończeniem, bo przez chwilę poważnie bałem się, że zaoferują mi słodki happy-end. Mimo wszystko wolę jednak po raz "enty" zobaczyć "Kevina" niż po raz drugi "Krampusa".
Ocena: 4
Niestety rzeczywistość jest rozczarowująco mizerna. Film ma ledwie kilka zabawnych momentów i niemal wszystkie nie mają nic wspólnego z grozą. Strachu, krwi czy makabry też nie jest tu zbyt wiele. Niestety kategoria wiekowa PG-13 ciąży całości pozbawiając ją tak potrzebnego pazura. Choć nie, to nie do końca tak. Więcej przemocy znajdzie się w kreskówkach dla dzieci (jak na przykład w "Atomówkach", które są zaskakująco zdeprawowanym produktem familijnym) niż w "Krampusie".
Filmowi nie sprzyja również to, że sama fabuła przypomina jako żywo "Kevina samego w domu". Te same rodzinne problemy, te same dylematy i ta sama myśl przewodnia. Dobrze chociaż, że twórcy postanowili trochę pobawić się zakończeniem, bo przez chwilę poważnie bałem się, że zaoferują mi słodki happy-end. Mimo wszystko wolę jednak po raz "enty" zobaczyć "Kevina" niż po raz drugi "Krampusa".
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz