Dirty Grandpa (2016)
"Co Ty wiesz o swoim dziadku?" pokazuje, jak cienka jest granica między rubaszną, niepokorną komedią, a festiwalem żenady i złego smaku. Dan Mazer, scenarzysta chociażby "Borata", w roli reżysera zupełnie się nie sprawdził. Humor, który być może potrafiłby uratować Sacha Baron Cohen, tandem De Niro-Efron sprowadza do parteru. Film tak bardzo stara się być obrazoburczo zabawny, że miejscami jest po prostu żałosny. Humor nie może sprawiać wrażenie wysilonego, zwłaszcza taki humor, jaki reprezentowany jest w tym filmie.
Mimo to muszę się – niestety – przyznać do tego, że miejscami "Co Ty wiesz o swoim dziadku?" wywoływało u mnie salwy śmiechu. Jest tu sporo niezłych pomysłów i całkiem udanych żartów. Bardzo zabawna była Aubrey Plaza. Ale zarazem jest mi jej strasznie żal. Ma już 31 lat, a wciąż gra role, w których dobra była dekadę temu. To się dopiero nazywa zaszufladkowanie. Niezły jest też Jason Mantzoukas, choć pod koniec miałem wrażenie, że Dan Mazer "katuje" widza jego obecnością na ekranie, ponieważ jego rolą jest uratowanie komediowego tonu projektu.
Wynika to z faktu, że główna para się nie sprawdza. Przed wszystkim szkoda mi jest Zaca Efrona. Mam bowiem nieodparte wrażenie, że nie jest on nośnikiem dowcipów, a ich obiektem. I chwilami twórcy trochę przeginają. Postać grana przez Efrona jest obiektem wszelkiej maści seksualnych żartów, co po godzinie staje się zwyczajnie smutne. A już najgorszy jest De Niro, którego sztandarowym dowcipasem jest próba wsadzenia Efronowi palców do tyłka. Pierwszy raz można była uznać za śmieszny, ale piąty wywołuje "face-palm".
Ocena: 5
Mimo to muszę się – niestety – przyznać do tego, że miejscami "Co Ty wiesz o swoim dziadku?" wywoływało u mnie salwy śmiechu. Jest tu sporo niezłych pomysłów i całkiem udanych żartów. Bardzo zabawna była Aubrey Plaza. Ale zarazem jest mi jej strasznie żal. Ma już 31 lat, a wciąż gra role, w których dobra była dekadę temu. To się dopiero nazywa zaszufladkowanie. Niezły jest też Jason Mantzoukas, choć pod koniec miałem wrażenie, że Dan Mazer "katuje" widza jego obecnością na ekranie, ponieważ jego rolą jest uratowanie komediowego tonu projektu.
Wynika to z faktu, że główna para się nie sprawdza. Przed wszystkim szkoda mi jest Zaca Efrona. Mam bowiem nieodparte wrażenie, że nie jest on nośnikiem dowcipów, a ich obiektem. I chwilami twórcy trochę przeginają. Postać grana przez Efrona jest obiektem wszelkiej maści seksualnych żartów, co po godzinie staje się zwyczajnie smutne. A już najgorszy jest De Niro, którego sztandarowym dowcipasem jest próba wsadzenia Efronowi palców do tyłka. Pierwszy raz można była uznać za śmieszny, ale piąty wywołuje "face-palm".
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz