10 Cloverfield Lane (2016)
Tego filmu nie miałem wcale zamiaru oglądać. "Projekt: Monster" sobie darowałem, bo wszedł do kin, kiedy miałem już serdecznie dosyć found footage. W związku z tym nie bardzo widziałem sens iść na film, który może zrealizowany jest inaczej, ale opowiada podobną historię. Dałem się jednak przekonać opiniom tych, co film widzieli i twierdzili że a) z "Cloverfield" nie ma wiele wspólnego b) jest bardzo dobry c) ma zaskakujący zwrot akcji w finale. Jak się okazało, wszystkie te trzy stwierdzenia był przesadzone.
Owszem "Cloverfield Lane 10" jest całkiem niezłą, trochę teatralną opowieścią o trójce osób zamkniętych w podziemnym bunkrze. Co prawda Dan Trachtenberg nawet nie starał się pogłębić portrety psychologiczne bohaterów, ale wiedział, czym to zastąpić i zrobił po prostu niezłą rozrywkową opowiastkę o niczym szczególnym.
Na plus oczywiście zaliczam obsadę. I to nie tylko Goodmana, który zagrał całkiem interesującego psychopatę. Mnie jednak bardziej spodobała się mniej efekciarska kreacja Johna Gallaghera Jr. Na tyle, że bardzo liczyłem, że to on będzie bohaterem owego zaskakującego zwrotu. Tymczasem okazało się, że żadnego szokującego twistu w filmie nie ma. Bo trudno mi jest uznać za niespodziankę fakt, że na koniec okazuje się, że jest to – zgodnie z tym, co mówili przed premierą twórcy – duchowy brat "Projektu: Monster". Ja miałem nadzieję na coś naprawdę nietypowego (może Emmett okaże się kimś na kształt postaci, którą w pierwszej "Pile" grał Cary Elwes? a może okaże się, że jest to gra w wirtualnej rzeczywistości? albo majaki powypadkowe bohaterki lub efekt przebywania w Czyśćcu?). Niestety film jest dość prosty i przewidywalny. Ale wartości rozrywkowej nie można mu odmówić. Był na tyle ciekawy, że prawie nie zerkałem na zegarek odliczając czas do napisów końcowych.
Ocena: 6
Owszem "Cloverfield Lane 10" jest całkiem niezłą, trochę teatralną opowieścią o trójce osób zamkniętych w podziemnym bunkrze. Co prawda Dan Trachtenberg nawet nie starał się pogłębić portrety psychologiczne bohaterów, ale wiedział, czym to zastąpić i zrobił po prostu niezłą rozrywkową opowiastkę o niczym szczególnym.
Na plus oczywiście zaliczam obsadę. I to nie tylko Goodmana, który zagrał całkiem interesującego psychopatę. Mnie jednak bardziej spodobała się mniej efekciarska kreacja Johna Gallaghera Jr. Na tyle, że bardzo liczyłem, że to on będzie bohaterem owego zaskakującego zwrotu. Tymczasem okazało się, że żadnego szokującego twistu w filmie nie ma. Bo trudno mi jest uznać za niespodziankę fakt, że na koniec okazuje się, że jest to – zgodnie z tym, co mówili przed premierą twórcy – duchowy brat "Projektu: Monster". Ja miałem nadzieję na coś naprawdę nietypowego (może Emmett okaże się kimś na kształt postaci, którą w pierwszej "Pile" grał Cary Elwes? a może okaże się, że jest to gra w wirtualnej rzeczywistości? albo majaki powypadkowe bohaterki lub efekt przebywania w Czyśćcu?). Niestety film jest dość prosty i przewidywalny. Ale wartości rozrywkowej nie można mu odmówić. Był na tyle ciekawy, że prawie nie zerkałem na zegarek odliczając czas do napisów końcowych.
Ocena: 6
Miałeś dość found footage przed premierami pierwszego Reca i Paranormal Activity? Chyba masz jakieś mylne wspomnienia dotyczące powodu, przez który nie poszedłeś na Projekt: Monster :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Trauma po Blair Witch Project ciągnęła się za mną latami (BWP uważam za jeden z trzech najgorszych filmów lat 90.). To właśnie pierwsze PA i Rec sprawiły, że dałem gatunkowi szansę
UsuńA ja lubię BPW :) REC to jeden z najlepszych found footage, natomiast PARANORMAL ACTIVITY trochę mnie rozczarował. Z całej serii to "trójeczka" najbardziej mi się spodobała.
UsuńWolałbym przez tydzień oglądać "Klan" niż raz Blair Witch project. Na samą myśl o tym filmie zaczyna mnie boleć głowa.
UsuńA co do Paranormal Activity, to pierwsze trzy filmy były całkiem dobre, ale czwórka była już na tyle słaba, że "innego wymiaru" nie zobaczyłem.
Usuń