Hyena (2014)
Witajcie w świecie bezprawia. W świecie, w którym nie brakuje policjantów. Jednak nie wiedzielibyście o tym sądząc jedynie po ich zachowaniu. Bandziorów od stróżów prawa różni wyłącznie mundur. Jeśli chodzi o łamania prawa, przemoc, narkotyki, zdradę, glina jest takim samym zakapiorem co albański mafiozo.
Ten ponury świat świetnie ukazał w "Hienie" Gerard Johnson. W filmie nie ma ani jednej postaci pozytywnej. Różnią się od siebie jedynie poziomem ubrudzenia w gównie. Główny bohater jest zgorzkniałym pragmatykiem, który jednak czasami potrafi przekroczyć granice nihilizmu, by pomóc "niewinnej" osobie. W cudzysłowie, ponieważ jej niewinność polega wyłącznie na tym, że widzimy, jak brutalnie jest traktowana przez swoich albańskich właścicieli. Ale już fakt, że przez lata sama nadzorowała transport seks-niewolnic, które podobnie były traktowane, jest ledwie zasygnalizowany i to tak, by nikt się nad tym nie zastanawiał. Wszystko to zostało pokazane w sposób świetnie oddający brud egzystencji, w której pojęcie uniwersalności ludzkiego dobra nie ma racji bytu. "Hiena" narracją nie przypomina typowego gangsterskiego kina brytyjskiego, a więcej wspólnego ma z produkcjami francuskimi, nastawionymi raczej na klimat a nie na akcję i cięte dialogi.
Niestety Johnson zachował się kompletnie niepoważnie, kiedy zdecydował się na otwarte zakończenie. Jego forma jest tak irytująca, że niszczy niemal całe pozytywne wrażenie. Kończyć film bez definitywnego zakończenia trzeba umieć. Nie może to po prostu polegać na cięciu tuż przed rozpoczęciem się sceny finałowej. Dobrze przynajmniej, że reżyser ma ucho do muzyki. Ścieżka dźwiękowa jest sporym plusem.
Ocena: 6
Ten ponury świat świetnie ukazał w "Hienie" Gerard Johnson. W filmie nie ma ani jednej postaci pozytywnej. Różnią się od siebie jedynie poziomem ubrudzenia w gównie. Główny bohater jest zgorzkniałym pragmatykiem, który jednak czasami potrafi przekroczyć granice nihilizmu, by pomóc "niewinnej" osobie. W cudzysłowie, ponieważ jej niewinność polega wyłącznie na tym, że widzimy, jak brutalnie jest traktowana przez swoich albańskich właścicieli. Ale już fakt, że przez lata sama nadzorowała transport seks-niewolnic, które podobnie były traktowane, jest ledwie zasygnalizowany i to tak, by nikt się nad tym nie zastanawiał. Wszystko to zostało pokazane w sposób świetnie oddający brud egzystencji, w której pojęcie uniwersalności ludzkiego dobra nie ma racji bytu. "Hiena" narracją nie przypomina typowego gangsterskiego kina brytyjskiego, a więcej wspólnego ma z produkcjami francuskimi, nastawionymi raczej na klimat a nie na akcję i cięte dialogi.
Niestety Johnson zachował się kompletnie niepoważnie, kiedy zdecydował się na otwarte zakończenie. Jego forma jest tak irytująca, że niszczy niemal całe pozytywne wrażenie. Kończyć film bez definitywnego zakończenia trzeba umieć. Nie może to po prostu polegać na cięciu tuż przed rozpoczęciem się sceny finałowej. Dobrze przynajmniej, że reżyser ma ucho do muzyki. Ścieżka dźwiękowa jest sporym plusem.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz