Neighbors 2: Sorority Rising (2016)
Wolność – idea, która ponoć ważna jest dla każdego człowieka, o którą każdy powinien walczyć. Ale wolność absolutna nie istnieje. Ograniczają nas inni ludzie i ich zasady. Poszukiwanie wolności i walka o własne samostanowienie jest więc tak naprawdę walką o ustalenie granic naszej swobody, granic tego, na co jesteśmy gotowi, otrzymać to, co nam się należy. Jak pokazuje w drugiej części "Sąsiadów" Nicholas Stoller, jest to sprawa trudna, a przez to staje się kopalnią wielu przezabawnych momentów.
Głównymi filmowymi bojowniczkami o wolność są studentki pierwszego roku, które odkrywają, że w XXI wieku uniwersytety, źródło wiedzy i oświecenia, posiadają straszliwie dyskryminacyjne i seksistowskie prawa. Kiedy dowiadują się, że nie mogą na terenie campusu organizować imprez, że prawo do tego mają jedynie studenci, którzy w pełni z niego korzystają tworząc spędy "młodych foczek", na której polują w najbardziej prymitywny i żenujący sposób, postanawiają się zbuntować. Ale łatwo zdobyta niezależność sprawia, że przeginają. Zrzucając jarzmo ograniczeń wydaje im się, że mają prawo do odwetu, zniewalania innych z racji sprawiedliwości dziejowej. I tak wahadło wychyli się w drugą stronę, czyniąc z ofiar despotki. Ale wojna, która wybuchnie, pozwoli im zrozumieć, że nie każdy bunt jest walką z Systemem, że ten jest tak elastyczny, że niektóre wojny wykorzystuje, by wzmacniać swoje wartości (dziewczyny są bowiem o krok od zaprzedania wszystkiego, w co wierzą).
Oczywiście Stoller powraca w filmie do tematu dorastania i odpowiedzialności, które stanowiły istotę pierwszych "Sąsiadów". I to bohaterowie jedynki kontynuują ten wątek. Obie pary zmagać się muszą z koncepcją rodzicielstwa, rutyny klasy średniej (której symbolem stają się problemy z kupnem/sprzedażą mieszkania). Z kolei grany przez Zaca Efrona Teddy dopiero stawia pierwsze kroki w dorosłym życiu, zagubiony, bez planu, bez wizji.
Z powyższego może wynikać, że "Sąsiedzi 2" to jakiś ponury dramat obyczajowy. Ale nic bardziej błędnego. Tak, Stoller porusza ważne tematy, stawia wiele intrygujących pytań. Jednak czyni to w sposób tak zabawny, że co chwilę parskałem ze śmiechu. Co nie jest żadną niespodzianką, bo tak samo było w jedynce. Znów jest kilka hardcore'owych scen, choć tym razem wyobraźnia trochę zawiodła reżysera i skorzystał z już znanych pomysłów (stąd scena z wymiotami nie zapada tak w pamięć jak scena "dojenia" z jedynki). Znów jest kilka momentów, gdzie tempo siada. I choć nie jest to film lepszy od pierwszych "Sąsiadów", nie jest też gorszy. A już to wystarcza, bym twórców chwalił.
Ocena: 7
Głównymi filmowymi bojowniczkami o wolność są studentki pierwszego roku, które odkrywają, że w XXI wieku uniwersytety, źródło wiedzy i oświecenia, posiadają straszliwie dyskryminacyjne i seksistowskie prawa. Kiedy dowiadują się, że nie mogą na terenie campusu organizować imprez, że prawo do tego mają jedynie studenci, którzy w pełni z niego korzystają tworząc spędy "młodych foczek", na której polują w najbardziej prymitywny i żenujący sposób, postanawiają się zbuntować. Ale łatwo zdobyta niezależność sprawia, że przeginają. Zrzucając jarzmo ograniczeń wydaje im się, że mają prawo do odwetu, zniewalania innych z racji sprawiedliwości dziejowej. I tak wahadło wychyli się w drugą stronę, czyniąc z ofiar despotki. Ale wojna, która wybuchnie, pozwoli im zrozumieć, że nie każdy bunt jest walką z Systemem, że ten jest tak elastyczny, że niektóre wojny wykorzystuje, by wzmacniać swoje wartości (dziewczyny są bowiem o krok od zaprzedania wszystkiego, w co wierzą).
Oczywiście Stoller powraca w filmie do tematu dorastania i odpowiedzialności, które stanowiły istotę pierwszych "Sąsiadów". I to bohaterowie jedynki kontynuują ten wątek. Obie pary zmagać się muszą z koncepcją rodzicielstwa, rutyny klasy średniej (której symbolem stają się problemy z kupnem/sprzedażą mieszkania). Z kolei grany przez Zaca Efrona Teddy dopiero stawia pierwsze kroki w dorosłym życiu, zagubiony, bez planu, bez wizji.
Z powyższego może wynikać, że "Sąsiedzi 2" to jakiś ponury dramat obyczajowy. Ale nic bardziej błędnego. Tak, Stoller porusza ważne tematy, stawia wiele intrygujących pytań. Jednak czyni to w sposób tak zabawny, że co chwilę parskałem ze śmiechu. Co nie jest żadną niespodzianką, bo tak samo było w jedynce. Znów jest kilka hardcore'owych scen, choć tym razem wyobraźnia trochę zawiodła reżysera i skorzystał z już znanych pomysłów (stąd scena z wymiotami nie zapada tak w pamięć jak scena "dojenia" z jedynki). Znów jest kilka momentów, gdzie tempo siada. I choć nie jest to film lepszy od pierwszych "Sąsiadów", nie jest też gorszy. A już to wystarcza, bym twórców chwalił.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz