Out of the Furnace (2013)
"Zrodzony w ogniu" ostatecznie przekonał mnie do tego, by już nigdy więcej nie sięgać po filmy Scotta Coopera. Jak to mówią: do trzech razy sztuka. A "Zrodzony w ogniu" to trzeci film Coopera, jaki widziałem. I najgorszy, choć przecież poprzeczka w tym przypadku nie była zawieszona zbyt wysoko.
Ja rozumiem ideę kryjącą się za tą opowieścią. Fatalizm, nihilizm i defetyzm tworzą atmosferę tak gęstą, że aż duszącą. Cooper próbuje pokazać zwyczajnych ludzi, którzy nie mają żadnych opcji. Ich decyzje polegają na wyborze mniejszego lub większego zła. A czasem, kiedy bardzo starają się stać po właściwej stronie, zdarzenia "spiskują" przeciwko nim. Cooper próbuje to wszystko powoli doprowadzić do wrzenia. Niestety jego narracja zamiast wolnej i nieuchronnej jak zombie, jest po prostu nudna i ślamazarna. Zaś tony problemów, jakie zwalił na bohaterów, czyni z całość jakąś niedorzeczną formę męskiej telenoweli. Jednowymiarowość bohaterów na tle innych problemów filmu wydaje się pryszczem niewartym uwagi. Łatwo zostaje przysłonięta niewiarygodnością ich zachowań. Finał jest tego najlepszym dowodem, stanowiąc przy okazji zupełnie niepotrzebny gwóźdź do trumny.
Jedynie lista płac mi zaimponowała. Szkoda, że wcale nie widać efektów zebrania tylu talentów na jednym planie.
Ocena: 2
Ja rozumiem ideę kryjącą się za tą opowieścią. Fatalizm, nihilizm i defetyzm tworzą atmosferę tak gęstą, że aż duszącą. Cooper próbuje pokazać zwyczajnych ludzi, którzy nie mają żadnych opcji. Ich decyzje polegają na wyborze mniejszego lub większego zła. A czasem, kiedy bardzo starają się stać po właściwej stronie, zdarzenia "spiskują" przeciwko nim. Cooper próbuje to wszystko powoli doprowadzić do wrzenia. Niestety jego narracja zamiast wolnej i nieuchronnej jak zombie, jest po prostu nudna i ślamazarna. Zaś tony problemów, jakie zwalił na bohaterów, czyni z całość jakąś niedorzeczną formę męskiej telenoweli. Jednowymiarowość bohaterów na tle innych problemów filmu wydaje się pryszczem niewartym uwagi. Łatwo zostaje przysłonięta niewiarygodnością ich zachowań. Finał jest tego najlepszym dowodem, stanowiąc przy okazji zupełnie niepotrzebny gwóźdź do trumny.
Jedynie lista płac mi zaimponowała. Szkoda, że wcale nie widać efektów zebrania tylu talentów na jednym planie.
Ocena: 2
Komentarze
Prześlij komentarz