Special Correspondents (2016)
Zastanawiam się, czy Ricky Gervais naprawdę nadaje się na kinowego reżysera. Jego podejście do komedii doskonale sprawdza się w krótkiej, serialowej formie. Ale w pełnometrażowej fabule nie wypada to przekonująco. No dobrze, nakręcił rewelacyjne "Cemetery Junction", ale zaczynam podejrzewać, że udało się tylko dlatego, że nie był tam jedynym reżyserem. Oba jego samodzielne projekty ("Było sobie kłamstwo" i teraz "Special Correspondents") okazały się zawodem.
Sam pomysł nie jest zły. Dwóch pracowników nowojorskiej stacji radiowej zamiast w Ekwadorze relacjonować niepokoje społeczne, siedzi sobie w mieszkaniu naprzeciwko redakcji i udaje, że są w samym sercu akcji. Wydawać by się mogło, że żartów będzie co niemiara. I rzeczywiście jest tu całkiem sporo zabawnych momentów. Ale jest też całkiem sporo scen, które wydają się ciążyć fabule. Całość ma konstrukcję serialową, co niestety źle wpływa na odbiór całości. Powoduje to, że film jest jak wycieczka po górach, raz jest się na szczycie humoru, po chwili w dolinie nudy.
Nie pomaga również to, że "Special Correspondents" zamiast być satyrą na media i zabawną opowiastką obyczajową, w większym stopniu jest parodią innych komedii na podobny temat. Mnie film skojarzył się z "Faktami i aktami" (aż po krzepiącą piosenkę!) i z "Dwoma milionami dolarów napiwku" (jeśli chodzi o relacje osobiste bohaterów).
W efekcie całość opiera się niemal wyłącznie na relacji Gervaisa z Baną. Na szczęście obaj panowie dają radę. A mając wsparcie ze strony Farmigi, Ferrery i Castillo udało im się stworzyć bohaterów, dla których dotrwałem do końca filmu.
Ocena: 5
Sam pomysł nie jest zły. Dwóch pracowników nowojorskiej stacji radiowej zamiast w Ekwadorze relacjonować niepokoje społeczne, siedzi sobie w mieszkaniu naprzeciwko redakcji i udaje, że są w samym sercu akcji. Wydawać by się mogło, że żartów będzie co niemiara. I rzeczywiście jest tu całkiem sporo zabawnych momentów. Ale jest też całkiem sporo scen, które wydają się ciążyć fabule. Całość ma konstrukcję serialową, co niestety źle wpływa na odbiór całości. Powoduje to, że film jest jak wycieczka po górach, raz jest się na szczycie humoru, po chwili w dolinie nudy.
Nie pomaga również to, że "Special Correspondents" zamiast być satyrą na media i zabawną opowiastką obyczajową, w większym stopniu jest parodią innych komedii na podobny temat. Mnie film skojarzył się z "Faktami i aktami" (aż po krzepiącą piosenkę!) i z "Dwoma milionami dolarów napiwku" (jeśli chodzi o relacje osobiste bohaterów).
W efekcie całość opiera się niemal wyłącznie na relacji Gervaisa z Baną. Na szczęście obaj panowie dają radę. A mając wsparcie ze strony Farmigi, Ferrery i Castillo udało im się stworzyć bohaterów, dla których dotrwałem do końca filmu.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz