The Color of Time (2012)
Cztery oblicza poety: dziecko, nastolatek, mężczyzna dorosły, starzec. Co jedno oblicze, to bardziej nudne. Twórcy "Smoły" intencje mieli szczytne. W końcu chcieli nakręcić nietypową biografię. Ale wyszło jak zawsze. A nawet gorzej.
Nadmierna egzaltacja, zabawy zdjęciami, powtarzanie w kółko kilku wierszy Williamsa – wszystko to tworzy gluta, który staje w gardle przy najmniejszej próbie kontaktu z nim. Na ekranie rządzi intelektualna miałkość, kretyńskie stylizacje, a przede wszystkim banał. Bowiem pomimo mieszania planów czasów, pomimo próbowania przetłumaczenia poezji na język obrazów, całość jest przyziemna i przypomina dziesiątki innych kinowych biografii. "Smoła" jest jednak od nich gorsza, ponieważ nie pozwala zrozumieć, kim był Williams i dlaczego jest na tyle ważny, by poświęcać mu cały film.
Całości nie przysłużył się też Franco, który ma w sobie tyle artystycznej charyzmy co wędzona makrela. Z tej dwójki ja wolałbym już makrelę, jeśli nawet ducha nie krzepi, to ciało tak.
Ocena: 2
Nadmierna egzaltacja, zabawy zdjęciami, powtarzanie w kółko kilku wierszy Williamsa – wszystko to tworzy gluta, który staje w gardle przy najmniejszej próbie kontaktu z nim. Na ekranie rządzi intelektualna miałkość, kretyńskie stylizacje, a przede wszystkim banał. Bowiem pomimo mieszania planów czasów, pomimo próbowania przetłumaczenia poezji na język obrazów, całość jest przyziemna i przypomina dziesiątki innych kinowych biografii. "Smoła" jest jednak od nich gorsza, ponieważ nie pozwala zrozumieć, kim był Williams i dlaczego jest na tyle ważny, by poświęcać mu cały film.
Całości nie przysłużył się też Franco, który ma w sobie tyle artystycznej charyzmy co wędzona makrela. Z tej dwójki ja wolałbym już makrelę, jeśli nawet ducha nie krzepi, to ciało tak.
Ocena: 2
Komentarze
Prześlij komentarz