Experimenter (2015)
Po "Eksperymentatora" sięgnąłem wyłącznie przez wzgląd na grającego główną rolę Petera Sarsgaarda. Niestety po obejrzeniu filmu stwierdzam, że nie jest to wystarczający powód, by po film sięgać.
Zupełnie nie rozumiem, po co Michael Almereyda nakręcił "Eksperymentatora". Choć jest to niby biografia Stanleya Milgrama, to w rzeczywistości nie wychodzi poza ramy faktograficznej wyliczanki. Owszem, reżyser ubrał to w nietypową formę. Dzięki temu całość przynajmniej dobrze się ogląda. Ale z filmu nie dowiedziałem się niczego o tym, kim jest Milgram, o głębszych przyczynach, dla których wybierał akurat takie a nie inne doświadczenia (bo proste deklaracji i analogie do totalitaryzmów to tak zgrany argument, że niewarty więcej niż minuty uwagi), o skutkach jego najsłynniejszego eksperymentu. Reżyser skupia się na oczywistościach, na kolejnych ważnych punktach z życia psychologa, ale nie analizuje ani jego charakteru ani wpływu jego osoby na świat. W filmie Almereydy Milgram jest postacią nijaką. A fabuła miejscami sprawia wrażenie dość prostackiej w swych staraniach obrony dobrego imienia naukowca.
Reżyser udowodnił swoim filmem, że nawet nietypowa forma nie jest w stanie uratować biografii, jeśli ta nie reprezentuje sobą czegoś więcej. Milgram nie powinien być przedmiotem filmu, a jedynie pretekstem, punktem wyjścia dla opowieści o czymś innym. Jego biografia sama w sobie nie jest aż tak niezwykła i bogata w wydarzenia, by mogła się obronić na ekranie. O czym się boleśnie przekonałem oglądając "Eksperymentatora".
Ocena: 4
Zupełnie nie rozumiem, po co Michael Almereyda nakręcił "Eksperymentatora". Choć jest to niby biografia Stanleya Milgrama, to w rzeczywistości nie wychodzi poza ramy faktograficznej wyliczanki. Owszem, reżyser ubrał to w nietypową formę. Dzięki temu całość przynajmniej dobrze się ogląda. Ale z filmu nie dowiedziałem się niczego o tym, kim jest Milgram, o głębszych przyczynach, dla których wybierał akurat takie a nie inne doświadczenia (bo proste deklaracji i analogie do totalitaryzmów to tak zgrany argument, że niewarty więcej niż minuty uwagi), o skutkach jego najsłynniejszego eksperymentu. Reżyser skupia się na oczywistościach, na kolejnych ważnych punktach z życia psychologa, ale nie analizuje ani jego charakteru ani wpływu jego osoby na świat. W filmie Almereydy Milgram jest postacią nijaką. A fabuła miejscami sprawia wrażenie dość prostackiej w swych staraniach obrony dobrego imienia naukowca.
Reżyser udowodnił swoim filmem, że nawet nietypowa forma nie jest w stanie uratować biografii, jeśli ta nie reprezentuje sobą czegoś więcej. Milgram nie powinien być przedmiotem filmu, a jedynie pretekstem, punktem wyjścia dla opowieści o czymś innym. Jego biografia sama w sobie nie jest aż tak niezwykła i bogata w wydarzenia, by mogła się obronić na ekranie. O czym się boleśnie przekonałem oglądając "Eksperymentatora".
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz