Manhattan Nocturne (2016)

Jest tylko jedno uzasadnienie decyzji wybrania się na "Tajemnice Manhattanu": naga Yvonne Strahovski. I nie piszę tego z intencją deprecjonowania aktorki. Nie jest jej winą to, że jej bohaterka jest kretyńskim zlepkiem najgorszych stereotypów dotyczących kobiet w filmach noir i thrillerach erotycznych. To scenarzysta ponosi odpowiedzialność za to, że wkłada w jej usta dziwaczne teksty, które w zamyśle miały być uwodzicielskie i niejednoznaczne, a w rzeczywistości sprawdziłyby się wyłącznie w bardzo meta-pastiszu "Specjalisty". Yvonne Strahovski jest solidną aktorką, ale nie należy do grona tych, które mogłyby zagrać nawet w ekranizacji książki telefonicznej. Jej wysiłki uczynienia z bohaterki osoby przykuwającej uwagę, uwodzicielskiej, niebezpiecznej, niejednoznacznej spełzają więc na niczym, ale na szczęście dla widzów przynajmniej się rozbiera, czym skutecznie odwraca uwagę od miałkości materiału wyjściowego.



Niestety o Adrienie Brodym nie mogę tego samego powiedzieć, choć też się rozbiera. Kiedy próbuje półszeptem z offu przekazywać typowe dla zmęczonego cynizmem świata detektywa (choć teoretycznie jest dziennikarzem) mądrości, wcale nie sprawia wrażenie, by grał. Wygląda tak, jakby stracił złudzenia, że może jeszcze zagrać w czymś dobrym, że dla opłacenia rachunków zgodzi się wystąpić w każdym chłamie. "Tajemnice Manhattanu" nie są jego pierwszą wpadką, ani nawet największą. Niestety jego zniechęcenie mocno udzielało mi się podczas seansu.

Jednak to sama fabuła i sposób jej prezentacji boli najbardziej. Brian DeCubellis próbuje stworzyć nowoczesny koktajl ze starych składników. Problem polega na tym, że on nie dokonuje ich przemiany, nie wykorzystuje kreatywnie. Kobieta fatalna jest kobietą fatalną, ponieważ ma być kobietą fatalną. Dziennikarz/detektyw musi pić, musi ulec urokowi kobiety fatalnej, ponieważ takie są wymagania gatunku, a nie dlatego że między bohaterami jest rzeczywista chemia. Konieczny jest też obleśny i bezwzględny potentat, który rzecz jasna mówi z mało amerykańskim akcentem, byśmy nie mieli złudzeń, że nie jest to sympatyczna postać (bo fakt, że jego bandziory strzelają do dzieci najwyraźniej nie jest dla twórcy wystarczająco czytelnym znakiem).

Rękę DeCubellisa widać jedynie w tym, jak w szczegółach próbuje "uczłowieczyć" chodzące klisze kobiety fatalnej i obleśnego bogacza, nadając im tragiczny rys. Ale te właśnie akcenty wypadają najbardziej kuriozalnie. Opowieść, która stanowi motor napędzający całą fabułę, jest tak głupia, że nie uwierzyłbym w to, jaką rolę odrywa w filmie, gdyby "Tajemnic Manhattanu" nie obejrzał. Naprawdę przypowieść o waleniu konia (dosłownym i w przenośni) można sobie było darować.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)