Rebirth (2016)
MOŻLIWE SPOILERY
Lubię takie filmy: tanie, wykorzystujące proste środki i bazujące przede wszystkim na konsekwentnie prowadzonym pomyśle. Podobało mi się również to, jak z opowieści o odkrywaniu siebie staje się historią cynicznego wykorzystywania ludzkiej potrzeby do uleganiu naciskom. Ta przewrotność sprawiła, że z obrazu poprawnego "Rebirth" zmienił się w rzecz wyjątkową.
Przez większość czasu jest to sugestywna opowieść o tym, jak pewien typowy "Kowalski" przechodzi proces odzierania z uwarunkowań społecznych, jakie przyswoił w procesie socjalizacji. Już sam w sobie jest to temat interesujący. Pokazuje bowiem, jak bardzo instynkty, emocje człowieka zostały zniewolone przez konieczność kompromisu, potrzebę bezpieczeństwa, iluzję odpowiedzialności przy jednoczesnej rezygnacji z prawdziwego samostanowienia. Kiedy ogląda się bohatera pokój po pokoju nie mogącego zrozumieć, że nikt nie odpowie mu na pytanie co ma robić, czego się od niego oczekuje, co powinien mówić i czuć, to można dojść do przekonania, że satanizm laveyański ma dużo racji diagnozując sytuację współczesnego człowieka.
Ta część filmu jest fajna, ale zarazem dość standardowo poprowadzona i nie wykracza poza to, co ostatnio miałem okazję już zobaczyć ("Niezwykłe okrucieństwo"). Ale końcówka zupełnie zmienia perspektywę. Film nabiera bardzo gorzkiego, cynicznego charakteru. To już nie jest historia samorozwoju lecz bezwzględnego wykorzystywania.
A już finałowy filmik motywacyjno-promocyjny jest prawdziwym mistrzostwem. Pokazuje, jak elastyczny jest język, jak ważny jest kontekst, jeśli chcemy właściwie zrozumieć odbieraną informację. Wszyscy bohaterowie tego filmiku mówią szczerą prawdę. Ale ta prawda jest zupełnie inna od tego, jakie przesłanie ma na pierwszy rzut oka. Żeby poznać prawdę, trzeba znać kulisy "ponownych narodzin". Przez swoją dwuznaczność ów klip jest tym, co najbardziej spodobało mi się w filmie. Ze wzgląd na niego podwyższyłem nieco ocenę całości.
Ocena: 7
Lubię takie filmy: tanie, wykorzystujące proste środki i bazujące przede wszystkim na konsekwentnie prowadzonym pomyśle. Podobało mi się również to, jak z opowieści o odkrywaniu siebie staje się historią cynicznego wykorzystywania ludzkiej potrzeby do uleganiu naciskom. Ta przewrotność sprawiła, że z obrazu poprawnego "Rebirth" zmienił się w rzecz wyjątkową.
Przez większość czasu jest to sugestywna opowieść o tym, jak pewien typowy "Kowalski" przechodzi proces odzierania z uwarunkowań społecznych, jakie przyswoił w procesie socjalizacji. Już sam w sobie jest to temat interesujący. Pokazuje bowiem, jak bardzo instynkty, emocje człowieka zostały zniewolone przez konieczność kompromisu, potrzebę bezpieczeństwa, iluzję odpowiedzialności przy jednoczesnej rezygnacji z prawdziwego samostanowienia. Kiedy ogląda się bohatera pokój po pokoju nie mogącego zrozumieć, że nikt nie odpowie mu na pytanie co ma robić, czego się od niego oczekuje, co powinien mówić i czuć, to można dojść do przekonania, że satanizm laveyański ma dużo racji diagnozując sytuację współczesnego człowieka.
Ta część filmu jest fajna, ale zarazem dość standardowo poprowadzona i nie wykracza poza to, co ostatnio miałem okazję już zobaczyć ("Niezwykłe okrucieństwo"). Ale końcówka zupełnie zmienia perspektywę. Film nabiera bardzo gorzkiego, cynicznego charakteru. To już nie jest historia samorozwoju lecz bezwzględnego wykorzystywania.
A już finałowy filmik motywacyjno-promocyjny jest prawdziwym mistrzostwem. Pokazuje, jak elastyczny jest język, jak ważny jest kontekst, jeśli chcemy właściwie zrozumieć odbieraną informację. Wszyscy bohaterowie tego filmiku mówią szczerą prawdę. Ale ta prawda jest zupełnie inna od tego, jakie przesłanie ma na pierwszy rzut oka. Żeby poznać prawdę, trzeba znać kulisy "ponownych narodzin". Przez swoją dwuznaczność ów klip jest tym, co najbardziej spodobało mi się w filmie. Ze wzgląd na niego podwyższyłem nieco ocenę całości.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz