Bodo (2017)
Eugeniusz Bodo to postać na tyle ciekawa, że z całą pewnością na własną biografię zasługuje. I wciąż niestety musi na nią czekać. W każdym razie jeśli chodzi o kino. "Bodo" jest bowiem filmem kompletnie niepotrzebnym. Funkcjonuje wyłącznie jako strasznie długi teaser serialu, z którego skrawków został zlepiony. Ale nawet jako teaser się nie sprawdza, bo TVP wycofało serial ze strony vod, więc jeśli nawet ktoś po obejrzeniu filmu miałby ochotę na całość, to będzie musiał się obejść smakiem.
W kinie "Bodo" wypada fatalnie przede wszystkim jako opowieść. Twórcy nie potrafili dokonać ostrej selekcji wątków, którym chcą poświęcić czas ekranowy, przez co rządzi fabularna drobnica. Często przypadkowy widz (taki jak ja, który nie widział całości) nie jest w stanie się w tym odnaleźć. Są na przykład w filmie co najmniej trzy momenty, w których pojawiają się mężczyźni dziwnie patrzący na głównego bohatera. Ale ponieważ nie mają nic do powiedzenia, sceny te są wyrwane z kontekstu i w ogóle ledwie migają, są to rzeczy nieczytelne. Być może w serialu te sceny mają jakiś sens, tu jedynie rozcieńczają fabułę. Takich postaci i scen niepotrzebnych jest w filmie zresztą więcej. Prowadzi to do tego, że jeśli nawet kinowy "Bodo" miał jakąś myśl przewodnią, to ginie ona w natłoku informacji. Traci na tym wątek główny – miłości Bodo do Ady, który na poziomie emocjonalnym nie istnieje. Bo jak tu się można "podłączyć" pod uczucia bohaterki, która pojawia się i znika bez składu i ładu. Zostaje więc składanka z piosenkami. Brzmią one całkiem nieźle, ale nie stanowią wystarczającego uzasadnienia dla istnienia filmu.
Jednak kilka rzeczy mimo wszystko w "Bodo" budzi u mnie pozytywne wrażenia. Przede wszystkim bardzo spodobały mi się kompozycje Atanasa Valkova. Jak żadna inna rzecz tutaj przykuwały moją uwagę. Kilka utworów zasługuje na to, by ich słuchać w kółko.
Całkiem dobrze poradzili sobie też obaj odtwórcy roli tytułowej. Co prawda w przypadku Antoniego Królikowskiego na uwagę w zasadzie zasługiwała jedynie mimika twarzy, z językiem ciała było już gorzej. Za to Tomasz Schuchardt wypadł naprawdę bardzo dobrze. I pozostaje mi tylko zastanawianie się, czy w telewizyjnej wersji był równie świetny, czy może skondensowana forma kinowego "Bodo" dodała jego kreacji intensywności. Reszta obsady w filmie została sprowadzona do roli scenografii i nic sobą nie reprezentują. Ale zarazem widać wyraźnie, że jest to efekt cięć montażowych i że w serialu zapewne mieli więcej do pokazania.
Ocena: 4
W kinie "Bodo" wypada fatalnie przede wszystkim jako opowieść. Twórcy nie potrafili dokonać ostrej selekcji wątków, którym chcą poświęcić czas ekranowy, przez co rządzi fabularna drobnica. Często przypadkowy widz (taki jak ja, który nie widział całości) nie jest w stanie się w tym odnaleźć. Są na przykład w filmie co najmniej trzy momenty, w których pojawiają się mężczyźni dziwnie patrzący na głównego bohatera. Ale ponieważ nie mają nic do powiedzenia, sceny te są wyrwane z kontekstu i w ogóle ledwie migają, są to rzeczy nieczytelne. Być może w serialu te sceny mają jakiś sens, tu jedynie rozcieńczają fabułę. Takich postaci i scen niepotrzebnych jest w filmie zresztą więcej. Prowadzi to do tego, że jeśli nawet kinowy "Bodo" miał jakąś myśl przewodnią, to ginie ona w natłoku informacji. Traci na tym wątek główny – miłości Bodo do Ady, który na poziomie emocjonalnym nie istnieje. Bo jak tu się można "podłączyć" pod uczucia bohaterki, która pojawia się i znika bez składu i ładu. Zostaje więc składanka z piosenkami. Brzmią one całkiem nieźle, ale nie stanowią wystarczającego uzasadnienia dla istnienia filmu.
Jednak kilka rzeczy mimo wszystko w "Bodo" budzi u mnie pozytywne wrażenia. Przede wszystkim bardzo spodobały mi się kompozycje Atanasa Valkova. Jak żadna inna rzecz tutaj przykuwały moją uwagę. Kilka utworów zasługuje na to, by ich słuchać w kółko.
Całkiem dobrze poradzili sobie też obaj odtwórcy roli tytułowej. Co prawda w przypadku Antoniego Królikowskiego na uwagę w zasadzie zasługiwała jedynie mimika twarzy, z językiem ciała było już gorzej. Za to Tomasz Schuchardt wypadł naprawdę bardzo dobrze. I pozostaje mi tylko zastanawianie się, czy w telewizyjnej wersji był równie świetny, czy może skondensowana forma kinowego "Bodo" dodała jego kreacji intensywności. Reszta obsady w filmie została sprowadzona do roli scenografii i nic sobą nie reprezentują. Ale zarazem widać wyraźnie, że jest to efekt cięć montażowych i że w serialu zapewne mieli więcej do pokazania.
Ocena: 4
A ja widziałam serial i powiem ci, że był całkiem fajny od momentu, gdy pojawił się na ekranie Schuchardt. To jest naprawdę dobry aktor, do którego przekonałam się od pierwszego filmu jaki widziałam z jego udziałem ("Chrzest". Z jego wejściem Bodo zaczał naprawdę żyć. Królikowski tak jak mówisz - trochę było słabo. O ile pamiętam, miałam odwrotne wrażenie, że za mało właśnie grał twarzą, oczami, bardziej ciałem. A Tomasz Sch. - wszsytkim, jak trzeba. :) Co do muzyki, Valkov, Valkov rewelacyjna! Można słuchać i słuchać. Po serialu na film się raczej nie zdecyduję, po co mam sobie psuć tak dobre wrażenie. Biografia naprawdę warta sfilmowania, Bodo - Tomasz Schurchardt - ok. Co do pozostałych postaci - matka, przyjaciel Żyd, Kazadi jako Reri - nie jestem pewna, czy przebiła się tą rolą, ciągle widziałam w niej jednak konferansjerkę z XFactora, ale ok, uroda robiła swoje. Jednym słowem serial sprawił, że pani Basia była zadowolona. bf
OdpowiedzUsuńw filmie przyjaciela praktycznie nie ma, matka jest tłem, Kazadi trochę jest i na tle innych postaci wypada nawet nieźle, za to Pijanowska kompletnie mi się nie podobała
OdpowiedzUsuńMatka to przecież najważniejsza postać w jego zyciu. Przyjaciel w mniejszym lub większym stopniu przewija się cały czas, aż do jego wyjazdu do USA. Pani Pijanowskiej w ogóle nie zapamiętałam, musiałam sobie ją przypomniec ma filmwebie. Z kobiet to chyba najlepiej wypadła Roma Gąsiorowska jako Zula Pogorzelska. A piesek Bodo był obecny w kinie?
OdpowiedzUsuńW filmie postać Ady to najważniejsza kobieta, jest osią wokół której krąży cała fabuła. Piesek pojawia się późno i jest w paru scenach. Zula jest może z pięć minut.
Usuń