(1992) חסד מופלא
"Amazing Grace" przypomniało mi, dlaczego kino undergroundowe lepiej mi się wspomina niż ogląda. Obraz Amosa Guttmana przywodzi na myśl proces szlifowania diamentów przez operatora młota pneumatycznego. Kanciaste dialogi, sztuczna gra aktorska, dziwaczne inscenizacje.
"Amazing Grace" to przedziwna mieszanka filmów z początków ery dźwięku w kinie z dziełami Warhola i obrazami z nurtu "new queer cinema" (nota bene termin ten został ukuty w roku, w którym film Guttmana miał swoją premierę). Tej mieszance brakuje spójności, jakiegoś pomysłu, pozostaje kalejdoskop dobrych chęci i niewiele więcej.
Trochę szkoda, bo gdzieś na samym dnie tej filmowej katastrofy jest kilka elementów wartych ocalenia. Spodobał mi się przede wszystkim mocno depresyjny ton opowieści Guttmana. Z każdej sekundy "Amazing Grace" wycieka obezwładniająca świadomość śmiertelności połączona z gorzką konstatacją na temat wartości marzeń i pragnień. Każde reprezentowane w filmie Guttmana pokolenie jest stracone. Najstarszych pogrąża bagaż doświadczeń, wspomnień i świadomość błędów, które się popełniło. Średnie pokolenie pogrąża upadek z wysokości marzeń na twardą, betonową powierzchnię rzeczywistości. Młodych zaś niszczy naiwność ambicji połączona z patologiczną wręcz potrzebą życia wyłącznie dniem dzisiejszym. Oczywiście ten żałobny ton jest przede wszystkich wywołany przez epidemię AIDS, ale u Guttmana jest to tylko ostatnia z szeregu chorób i katastrof, jakie dotykają ród ludzki.
Niestety ta myśl nie potrafi wyrosnąć w nic godnego uwagi na niegościnnym gruncie formalnych rozwiązań reżyserskich.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz