(2016) فروشنده‎

Kiedy poznajemy Emada Etesamiego, wydaje się on być urodzonym dobrym muzułmaninem. Jest uprzejmy, wyrozumiały, uczynny. Ale czy na pewno jest dobry? Czy jego szlachetność nie jest przypadkiem oznaką słabości, strategią przetrwania w określonych warunkach? Na to pytanie znajdziemy odpowiedź, kiedy Emad i jego żona znajdą się w ekstremalnej sytuacji. Pewnego dnia Rana wpuści do domu mężczyznę, który ją zaatakuje. Sama trafi z rozbitą głową do szpitala. I ona i jej mąż Emad będą musieli ułożyć sobie życie na nowo. Kim się okażą w tych warunkach?



Asghar Farhadi jest bezapelacyjnie moim ulubionym irańskim reżyserem, który do tej pory nigdy mnie nie rozczarował. Tym razem był jednak tego niezwykle bliski. Po obejrzeniu "Klienta" zastanawiałem się, czy świetny finał jest w stanie usprawiedliwić ślamazarność i łopatologię tego, co jest wcześniej. I do pewnego stopnia dałem odpowiedź twierdzącą. Końcówka "Klienta" to mocny dramat ze wspaniałymi portretami osobowościowymi i bezbłędnie oddanymi relacjami międzyludzkimi. To Farhadi w stanie czystym, który tak bardzo przypadł mi do gustu i w "Rozstaniu" i w "Przeszłości". Końcówka jest tak dobra, że naprawdę przymknąłem oczy na to, co wyprawiał wcześniej.

A ma się z czego tłumaczyć. Akcja "Klienta" toczy się bardzo powoli, co nie ma usprawiedliwienia w tym, co reżyser pokazuje na ekranie. Kiedy dochodzi do dramatycznego wydarzenia i bohaterowie zostają ustawieni na swoich pozycjach, to przez kolejną godzinę nic się nie zmienia, relacje są statyczne, emocjonalnie i intelektualnie zieje pustką. Co gorsza odnosiłem wrażenie, że Farhadi wykorzystuje tu odrzuty ze swoich wcześniejszych filmów, byle tylko czymś zapełnić czas, zanim w końcu przejdzie do tego, co stanowi jądro opowieści. Nie podobało mi się też ciągłe przypominanie "Śmierci komiwojażera". Dla "odkrycia" przed widzami analogii interpretacyjnych wystarczyło wspomnienie sztuki raz. Potem mogło to mieć wartość, gdyby rozszerzało perspektywę lub stanowiło komentarz do tego, co przeżywają bohaterowie poza sceną. A tak była to jedynie tautologiczna zapchajdziura.

Niemniej jednak finał jest naprawdę mocny i satysfakcjonujący. Obawiam się jednak, że taki numer wybaczę Farhadiemu tylko raz. Dlatego też z pewnymi obawami będę czekał na jego kolejne dzieło.

Ocena: 7

Komentarze

  1. Zgadzam się, za dużo scen ze "Śmieci komiwojażera" - też miałam wrażenie spełniania roli zapchajdziury. Ale, masz rację - finał, warto było się trochę pomęczyć. :) Dałam punkt wyżej, z sympatii do reżysera i do aktorów.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)