Des nouvelles de la planète Mars (2016)
W swoim najnowszym filmie Dominik Moll wziął się za najbardziej typową historię amerykańskiego kina niezależnego. Oto główny bohater prowadzi szarą, nijaką egzystencję. Aż pewnego dnia w jego życie wkracza jego przeciwieństwo – dziwak i ekscentryk. Rujnuje on świat bohatera, ale na tych zgliszczach zaczyna kiełkować nowe (w domyśle: lepsze) "Ja".
Oczywiście Moll przerobił tę formę po swojemu. Stąd też pierwsza część filmu przywodzi na myśl jego najlepsze obrazy: "Harry'ego, twojego najlepszego przyjaciela" i "Leminga". Reżyser konsekwentnie nadwyręża cierpliwość głównego bohatera, który stopniowo lecz bezwzględnie usuwany jest na bok z własnego życia. Traci jeden pokój, później drugi, jego dzieci albo odchodzą z domu albo mają lepszą relację z obcymi ludźmi niż z własnym ojcem. A kiedy siostra zwala mu na głowę psa, wydaje się, że bohater pęknie. I do tego momentu było dobrze, choć nie tak dobrze, jak w przypadku "Harry'ego".
Niestety Moll tym razem postanowił potraktować łagodniej bohatera. Dodał więc przyjazne duchy rodziców, które pojawiają się w odpowiednich momentach stanowiąc wentyl bezpieczeństwa (a pod koniec nawet coś więcej). Jest też dziwaczny wątek byłej żony, która jest dziennikarką relacjonującą spotkanie przywódców UE i która ma na żywo powiedzieć słowo "ogórek" (bo się założyła z synem). Ostatnia część filmu to już zupełnie inna bajka, przez którą fabuła rozlała się niczym źle przygotowana mussaka.
Dla mnie była to dziwaczna jazda, gdzie jedna scena mi się podobała, a kolejna nie. Raz się nudziłem, a po chwili wsiąkałem w fabułę po uszy. Ogólnie film był sympatyczny. Jednak po Mollu spodziewałem się więcej.
Ocena: 6
Oczywiście Moll przerobił tę formę po swojemu. Stąd też pierwsza część filmu przywodzi na myśl jego najlepsze obrazy: "Harry'ego, twojego najlepszego przyjaciela" i "Leminga". Reżyser konsekwentnie nadwyręża cierpliwość głównego bohatera, który stopniowo lecz bezwzględnie usuwany jest na bok z własnego życia. Traci jeden pokój, później drugi, jego dzieci albo odchodzą z domu albo mają lepszą relację z obcymi ludźmi niż z własnym ojcem. A kiedy siostra zwala mu na głowę psa, wydaje się, że bohater pęknie. I do tego momentu było dobrze, choć nie tak dobrze, jak w przypadku "Harry'ego".
Niestety Moll tym razem postanowił potraktować łagodniej bohatera. Dodał więc przyjazne duchy rodziców, które pojawiają się w odpowiednich momentach stanowiąc wentyl bezpieczeństwa (a pod koniec nawet coś więcej). Jest też dziwaczny wątek byłej żony, która jest dziennikarką relacjonującą spotkanie przywódców UE i która ma na żywo powiedzieć słowo "ogórek" (bo się założyła z synem). Ostatnia część filmu to już zupełnie inna bajka, przez którą fabuła rozlała się niczym źle przygotowana mussaka.
Dla mnie była to dziwaczna jazda, gdzie jedna scena mi się podobała, a kolejna nie. Raz się nudziłem, a po chwili wsiąkałem w fabułę po uszy. Ogólnie film był sympatyczny. Jednak po Mollu spodziewałem się więcej.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz