Rats (2016)
Po pierwszych 20 minutach filmu każdy, kto mieszka w większym mieście, będzie miał ochotę wybiec z domu z krzykiem, popędzić na pierwszy z brzegu dworzec, gdzie kupi bilet do miejsca tak oddalonego od cywilizacji, jak to tylko możliwe. Przy scenach z Nowego Orleanu niemal każdy będzie miał problemy z utrzymaniem śniadania/obiadu/kolacji w żołądku. A kiedy sceny te przypomni sobie przy okazji sekwencji wietnamskiej, wymiotować będzie tym dłużej im częściej korzystał z dobrodziejstw osiedlowej kuchni wietnamskiej.
Jednak pomimo swojego tytułu i ewidentnej fiksacji na tych niezwykłych gryzoniach, "Rats" tak naprawdę więcej mówi o ludziach niż o zwierzętach. Morgan Spurlock wykorzystuje szczury, by opowiedzieć nam o różnych obliczach współczesnej cywilizacji. Na przykładzie Nowego Jorku i Nowego Orleanu pokazuje przerażające skutki konsumpcjonizmu połączonego z kompletną ignorancją otoczenia, czego efektami są: marnotrawstwo zasobów (pożywienia) i tworzenie doskonałych warunków do rozwijania się wszelkiej maści chorób. Kambodża pokazuje typowy konflikt przyroda kontra człowiek, czego naturalną konsekwencją są sceny z Wietnamu przypominające, że póki co człowiek wciąż jest na szczycie łańcucha pokarmowego. Zaś sceny z Wielkiej Brytanii pokazują, że okrucieństwo może być rozrywką dżentelmenów, jeśli tylko odbywa się w towarzystwie psów myśliwskich. Na przeciwnym końcu kontinuum są sceny z Indii, gdzie szczur jest zwierzęciem świętym.
Miejscami "Rats" to dokument naprawdę fascynujący. Jednak w sumie Spurlocka gubi jego skłonność do efekciarstwa. To sprawia, że film jest strasznie nierówny. Raz przegina, wyraźnie bawiąc się ujęciami i montażem rodem ze slasherów. Innym razem jest zbyt stonowany, co tworzy ostry kontrast niektórych scen z resztą filmu. Ginie też gdzieś myśl przewodnia, przekaz, bowiem dla reżysera najwyraźniej bardziej liczy się natychmiastowa reakcja na prezentowane bodźce wzrokowe. Spurlock wydaje się zadowolony bezrefleksyjnym odbiorem jego dokumentu tak długo, jak tylko reakcje na co "soczystsze" sceny są wyraziste. Na dłuższą metę jest to jedna zbyt płytkie, przynajmniej dla mnie.
Ocena: 6
Jednak pomimo swojego tytułu i ewidentnej fiksacji na tych niezwykłych gryzoniach, "Rats" tak naprawdę więcej mówi o ludziach niż o zwierzętach. Morgan Spurlock wykorzystuje szczury, by opowiedzieć nam o różnych obliczach współczesnej cywilizacji. Na przykładzie Nowego Jorku i Nowego Orleanu pokazuje przerażające skutki konsumpcjonizmu połączonego z kompletną ignorancją otoczenia, czego efektami są: marnotrawstwo zasobów (pożywienia) i tworzenie doskonałych warunków do rozwijania się wszelkiej maści chorób. Kambodża pokazuje typowy konflikt przyroda kontra człowiek, czego naturalną konsekwencją są sceny z Wietnamu przypominające, że póki co człowiek wciąż jest na szczycie łańcucha pokarmowego. Zaś sceny z Wielkiej Brytanii pokazują, że okrucieństwo może być rozrywką dżentelmenów, jeśli tylko odbywa się w towarzystwie psów myśliwskich. Na przeciwnym końcu kontinuum są sceny z Indii, gdzie szczur jest zwierzęciem świętym.
Miejscami "Rats" to dokument naprawdę fascynujący. Jednak w sumie Spurlocka gubi jego skłonność do efekciarstwa. To sprawia, że film jest strasznie nierówny. Raz przegina, wyraźnie bawiąc się ujęciami i montażem rodem ze slasherów. Innym razem jest zbyt stonowany, co tworzy ostry kontrast niektórych scen z resztą filmu. Ginie też gdzieś myśl przewodnia, przekaz, bowiem dla reżysera najwyraźniej bardziej liczy się natychmiastowa reakcja na prezentowane bodźce wzrokowe. Spurlock wydaje się zadowolony bezrefleksyjnym odbiorem jego dokumentu tak długo, jak tylko reakcje na co "soczystsze" sceny są wyraziste. Na dłuższą metę jest to jedna zbyt płytkie, przynajmniej dla mnie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz