Goat (2016)
Zaczyna się obiecująco. Oto Brad wychodzi z imprezy. Po drodze do samochodu zaczepia go dwóch chłopaków, którzy – jak twierdzą – też byli na domówce i teraz proszą go o podwózkę do domu. Brad się zgadza i sam, z własnej woli, wyjechał z nimi na bezdroża, gdzie został pobity i okradziony. Przeżył. Jego obrażenia zagoiły się i nie pozostał po nich ślad. Ale rany na psychice nie zniknęły. Brad nie potrafi pogodzić się ze świadomością, że nie jest twardzielem, że nie tyle został pobity, ile w ogóle nie stawiał oporu.
I tu pojawia się studenckie bractwo, do którego należy starszy brat Brada. Chłopak postanawia przejść brutalną fazę wstępną i stać się członkiem. W ten sposób chce udowodnić sobie i światu, że nie jest parówą, że wytrzyma i przezwycięży wszystko. Niestety nie rozumie, że twardziel to nie stan fizyczny, lecz stan umysłu. Brad nie może stać się tym, kim pragnie dopóki nie pozbędzie się mentalności ofiary ze swojej głowy. A nie pozbędzie się jej dopóki nie udowodni sobie, że jest twardzielem. To błędne koło, z którego nie ma wyjścia.
I gdyby do końca film Andrew Neela pozostał skoncentrowany na Bradzie i starał się rozpracować konsekwencje jego stanu psychicznego, jego desperacką próbę wyrwania się z sideł przemocy, w jakich został uwięzionych feralnej nocy, to "Ofiara" byłaby interesującym dramatem psychologicznym. Niestety Neel stopniowo, lecz nieubłaganie, skręca w stronę opowiastki o brutalnych ekscesach studenckiej braci. Jednak w tym temacie nie ma nic ciekawego do powiedzenia, więc kryje się za epatowaniem przemocą i serwowaniem głodnych kawałków o nieodpowiedzialności i straszliwych konsekwencjach bicia i poniżania młodych mężczyzn.
A wszystko to podane jest z trudną do zaakceptowania powagą. Młodzi aktorzy starają się tak bardzo, że miejscami popadają w groteskę. Co bardziej dramatyczne wymiany zdań wypadają sztucznie albo śmiesznie. A "Ofiara" staje się rozczarowującym stekiem frazesów.
Ocena: 4
I tu pojawia się studenckie bractwo, do którego należy starszy brat Brada. Chłopak postanawia przejść brutalną fazę wstępną i stać się członkiem. W ten sposób chce udowodnić sobie i światu, że nie jest parówą, że wytrzyma i przezwycięży wszystko. Niestety nie rozumie, że twardziel to nie stan fizyczny, lecz stan umysłu. Brad nie może stać się tym, kim pragnie dopóki nie pozbędzie się mentalności ofiary ze swojej głowy. A nie pozbędzie się jej dopóki nie udowodni sobie, że jest twardzielem. To błędne koło, z którego nie ma wyjścia.
I gdyby do końca film Andrew Neela pozostał skoncentrowany na Bradzie i starał się rozpracować konsekwencje jego stanu psychicznego, jego desperacką próbę wyrwania się z sideł przemocy, w jakich został uwięzionych feralnej nocy, to "Ofiara" byłaby interesującym dramatem psychologicznym. Niestety Neel stopniowo, lecz nieubłaganie, skręca w stronę opowiastki o brutalnych ekscesach studenckiej braci. Jednak w tym temacie nie ma nic ciekawego do powiedzenia, więc kryje się za epatowaniem przemocą i serwowaniem głodnych kawałków o nieodpowiedzialności i straszliwych konsekwencjach bicia i poniżania młodych mężczyzn.
A wszystko to podane jest z trudną do zaakceptowania powagą. Młodzi aktorzy starają się tak bardzo, że miejscami popadają w groteskę. Co bardziej dramatyczne wymiany zdań wypadają sztucznie albo śmiesznie. A "Ofiara" staje się rozczarowującym stekiem frazesów.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz