Królewicz Olch (2016)

Jest mi niezwykle ciężko traktować "Królewicza Olch" jako dzieło autonomiczne. Tematyczne i formalne podobieństwa do "Baby Bump" są bowiem aż nazbyt widoczne. Z tego też powodu w sposób automatyczny oba filmy łączą się ze sobą w pewną twórczą całość. "Królewicz Olch" pozwala dowiedzieć się, skąd wziął się dojrzały i niezwykły "Baby Bump". W tym kontekście stanowi swoisty brudnopis, pełen przeróżnych pomysłów, które później (czasami w niezbyt zmienionej postaci) pojawiły się w rewelacyjnym "Baby Bump".



W "Królewiczu Olch" jest jeden wątek prawie idealnie poprowadzony i cała masa dodatków, z którymi Kuba Czekaj nie do końca sobie poradził. Jakby próbował żonglować zbyt wieloma kulami jednocześnie i po prostu zabrakło mu umiejętności.

To, co udało się, to prezentacja wątku relacji matka-syn. Nie jest to może dzieło tej klasy, co najlepsze filmy Dolana, ale niewiele im ustępuje. W "Królewiczu Olch" mamy do czynienia z perfekcyjnym studium toksycznej więzi opartej na miłości i nienawiści. Matka i syn stanowią tutaj całość. Są jak wstęga Möbiusa: niby ma dwie powierzchnie (matki i syna), a w rzeczywistości jest to jedność. Czekaj wygrywa tę zunifikowaną dwoistość w sposób dosłowny, kiedy wizualnie upodabnia do siebie bohaterów, kiedy nakłada na siebie ich wizerunki, zacierając granice między jednym a drugą. Ale pokazuje ją również poprzez mechanizmy behawioralne. Granice w relacjach między matką a synem często zacierają się. Czasami traktują siebie jako równorzędnych partnerów. Innym razem matka może naciskać na syna, chcąc spieniężyć jego talent. Ale to wykorzystywanie syna jest pozorne, bo skoro nie ma między nimi jasno określonych granic, to syn jest tak naprawdę matką, więc w zasadzie ta wcale go nie wykorzystuje, tylko korzysta z własnych talentów, tyle że uzewnętrznionych w odrębnym bycie, jakim jest jej syn.

Pierwsza część "Królewicza Olch", w której Czekaj rozpracowuje dynamikę między tą dwójką, oglądałem z wielkim zaciekawieniem. Ale inne wątki pozostawiają trochę do życzenia. Jak choć postać ojca, która niestety nie otrzymuje równie silnej pozycji w całej opowieści co matka. Owszem pomysł na pokazanie, czym jest męska miłość (poprzez scenę opieki nad psem), jest idealny. Tyle że kończy się on niczym. Czekaj nie prowadzi do konfrontacji yin i yang, przez co na przykład moment, w którym matka wygarnia ojcu, by się nie wtrącał w wychowanie syna, nie ma tej siły emocjonalnej, którą powinna mieć.

Film robi się zaś nieznośnie manieryczny, kiedy zaczyna wznosić się na poziom abstrakcji filozoficzno-fizycznych o naturze świata czy w nazbyt dosłownym wykorzystywaniu symboliki ballady Goethe do prezentacji deterministycznej i autodestrukcyjnej natury ludzkiej. Do tego wszystkiego, choć pełno jest w tym filmie dziwacznych momentów, nie mają one w sobie tej energii, którą emanuje "Baby Bump". A bez niej "Królewicz Olch" robi się miejscami dość nużący.

Niemniej jednak film utwierdził mnie w przekonaniu, że Czekaj może stać się jednym z ważniejszych polskich twórców swojego pokolenia. Mam tylko nadzieję, że nie będzie monotematyczny i że repertuar obsesji, które mógłby filmowo wykorzystać, ma znacznie obszerniejszy.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)