Elysium Hernalsiense (2017)
Milczenie jest złotem – teoretycznie w kinie zdanie to nie powinno mieć racji bytu. W końcu film to w dużej mierze sztuka mówienia. Jednak od każdej zasady są wyjątki. Jednym z nich jest "Elizjum Hernalsiense".
Nie sposób opowiedzieć tego filmu. Choćby z tego powodu, że fabuła jest tu bardzo płynna. Te same chwile powtarzają się, ale za każdym razem różniąc się od siebie drobnymi szczegółami. W kluczowych momentach następuje trwałe rozszczepienie linii fabularnych tak, że oglądamy alternatywne wersje tych samych zdarzeń. Osoba, która umarła w jednej wersji, wstaje ze szpitalnego łóżka w innej.
"Elizjum Hernalsiense" jest bowiem opowieścią o pamięci i o myśleniu życzeniowym. To zapis subiektywnej rzeczywistości, która nie rozdziela tego, co było, od tego, co mogło się zdarzyć, co powinno się zdarzyć lub też co chcemy, żeby się zdarzyło. I właśnie dlatego, dopóki film jest pozbawiony dialogów, dopóty byłem całkowicie pod jego wpływem. Niestety w momencie, kiedy bohaterowie zaczęli mówić, czar prysł. Słowa zmieniły stan skupienia opowieści, z eterycznej w konkretną. Pojawiło się za wiele koncepcji mających swe źródło w logosie. To zaś sprawiało, że obraz przestał być dla mnie magiczny. Dlatego też z kina wyszedłem rozczarowany. Pierwsze minuty filmu dawały nadzieję na coś radykalnie innego.
Ocena: 6
Nie sposób opowiedzieć tego filmu. Choćby z tego powodu, że fabuła jest tu bardzo płynna. Te same chwile powtarzają się, ale za każdym razem różniąc się od siebie drobnymi szczegółami. W kluczowych momentach następuje trwałe rozszczepienie linii fabularnych tak, że oglądamy alternatywne wersje tych samych zdarzeń. Osoba, która umarła w jednej wersji, wstaje ze szpitalnego łóżka w innej.
"Elizjum Hernalsiense" jest bowiem opowieścią o pamięci i o myśleniu życzeniowym. To zapis subiektywnej rzeczywistości, która nie rozdziela tego, co było, od tego, co mogło się zdarzyć, co powinno się zdarzyć lub też co chcemy, żeby się zdarzyło. I właśnie dlatego, dopóki film jest pozbawiony dialogów, dopóty byłem całkowicie pod jego wpływem. Niestety w momencie, kiedy bohaterowie zaczęli mówić, czar prysł. Słowa zmieniły stan skupienia opowieści, z eterycznej w konkretną. Pojawiło się za wiele koncepcji mających swe źródło w logosie. To zaś sprawiało, że obraz przestał być dla mnie magiczny. Dlatego też z kina wyszedłem rozczarowany. Pierwsze minuty filmu dawały nadzieję na coś radykalnie innego.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz