The Calling (2014)
"Wiara czyni cuda", "Wiara wymaga poświęceń" - Jason Stone, Scott Abramovitch i autor powieściowego pierwowzoru Inger Ash Wolfe w przewrotny sposób potraktowali oba te frazesy. "Wezwanie" traktuje je w sposób jak najbardziej poważny i zarazem dosłowny, a następnie przygląda się, jakie są tego konsekwencje.
Film jest przypowieścią o zabawieniu. Rozwidla się ona na dwie równoległe narracje. Pierwszą stanowi opowieść o autodestrukcyjnej policjantce. Sprawa seryjnych morderstw na tle religijnym stanie się dla niej drogą ku zrozumieniu wartości życia. Drugą jest historia mordercy, którego tożsamości twórcy wcale nie ukrywają, kroczącego drogą mistycznego zbawienia, zgodnie z tradycją starą jak chrześcijaństwo.
Nie znam książki, więc nie mogę ocenić, czy to Wolfe ponosi odpowiedzialność, czy też wina spada na scenarzystę, jednak "Wezwanie" nie wykorzystuje tkwiącego w historii potencjału. Za bardzo wszystko zostało nakreślone według standardowego wzorca. Mamy ciekawy zestaw bohaterów, którzy nie bardzo mają co za sobą zrobić. Ich portrety psychologiczne są niekompletne, relacje zaś nakreślone niechlujnie, aby tylko widz miał jakie takie pojęcie na temat tego, kto jest kim i jaką rolę pełni w narracji. Fabuła jest przewidywalna, zwroty akcji wyczuwalne na kilometr, a miejscami mamy do czynienia z naiwnymi chwytami, które tylko w pierwszej chwili (zanim włączy się myślenie) wyglądają fajnie.
Mimo to film wciągnął mnie i zaciekawił. Sztampową fabułę reżyser potrafił zaprezentować w miarę atrakcyjny sposób. Oczywiście swoje robi też obsada, która samą obecnością na ekranie już podnosi wartość całości. Sarandon jednak dała z siebie więcej niż tego wymaga się od chałtury. Jestem jej za to wdzięczny. Reszta obsady też jest w porządku. Na tyle, że jeszcze bardziej żałowałem, że scenariuszowo jest to rzecz tak błaha. Chętnie obejrzałbym wersję, w której postaci zostałyby rozbudowane i dopracowane. Ale zapewne w tym celu trzeba byłoby zrobić z "Wezwania" trzyodcinkowy miniserial.
Ocena: 6
Film jest przypowieścią o zabawieniu. Rozwidla się ona na dwie równoległe narracje. Pierwszą stanowi opowieść o autodestrukcyjnej policjantce. Sprawa seryjnych morderstw na tle religijnym stanie się dla niej drogą ku zrozumieniu wartości życia. Drugą jest historia mordercy, którego tożsamości twórcy wcale nie ukrywają, kroczącego drogą mistycznego zbawienia, zgodnie z tradycją starą jak chrześcijaństwo.
Nie znam książki, więc nie mogę ocenić, czy to Wolfe ponosi odpowiedzialność, czy też wina spada na scenarzystę, jednak "Wezwanie" nie wykorzystuje tkwiącego w historii potencjału. Za bardzo wszystko zostało nakreślone według standardowego wzorca. Mamy ciekawy zestaw bohaterów, którzy nie bardzo mają co za sobą zrobić. Ich portrety psychologiczne są niekompletne, relacje zaś nakreślone niechlujnie, aby tylko widz miał jakie takie pojęcie na temat tego, kto jest kim i jaką rolę pełni w narracji. Fabuła jest przewidywalna, zwroty akcji wyczuwalne na kilometr, a miejscami mamy do czynienia z naiwnymi chwytami, które tylko w pierwszej chwili (zanim włączy się myślenie) wyglądają fajnie.
Mimo to film wciągnął mnie i zaciekawił. Sztampową fabułę reżyser potrafił zaprezentować w miarę atrakcyjny sposób. Oczywiście swoje robi też obsada, która samą obecnością na ekranie już podnosi wartość całości. Sarandon jednak dała z siebie więcej niż tego wymaga się od chałtury. Jestem jej za to wdzięczny. Reszta obsady też jest w porządku. Na tyle, że jeszcze bardziej żałowałem, że scenariuszowo jest to rzecz tak błaha. Chętnie obejrzałbym wersję, w której postaci zostałyby rozbudowane i dopracowane. Ale zapewne w tym celu trzeba byłoby zrobić z "Wezwania" trzyodcinkowy miniserial.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz