Muškarci ne plaču (2017)
"Mężczyźni nie płaczą" nie są łatwym filmem w odbiorze. Przynajmniej dla mnie. Przede wszystkim dlatego, że kiedy bohaterowie zaczynają mówić o swoich wojennych traumach, choć są to tylko słowa, to wypowiedzi te robią one piorunujące wrażenie. Trudno spokojnie wysłuchiwać wspomnień pełnych bezsensownej przemocy, upodlenia, dokonywania wyboru między złem a złem. Solidne kreacje aktorskie, dobrze skonstruowane dialogi i prosty sposób filmowania sprawiły, że słowa w tym filmie mają prawdziwą moc.
Jednak jeszcze większy dyskomfort wywoływała we mnie osoba psychoterapeuty i w ogóle organizatorzy tego projektu. W moich oczach wyglądali na skrajnie nieprofesjonalnych. Nie pojmuję, jak można było na sesjach terapeutycznych sprawiać, by ból, cierpienie, gniew, poczucie winy, pragnienie śmierci wychodziły na powierzchnię, by uczestnicy pozwalali sobie na wyrażanie tego, co do tej pory trzymali pod ścisłą (i wiele ich kosztującą) kontrolą, a kiedy sesja się kończyła, zostawiano ich bez nadzoru, jakby jednorazowe opowiedzenie o traumie wystarczyło, by ją przepracować. Wtedy, kiedy byli najbardziej narażeni, najbardziej emocjonalnie odsłonięci, pozostawali sami. Aż dziw bierze, że nie doszło do straszliwej tragedii.
Cały film nie jest tak dobry, jak jego poszczególne elementy. Reżyser ma skłonność do upraszczania mechanizmów rządzących ludzką psychiką i wygładzania problemów, kiedy mu to narracyjnie pasuje. Czasami zmiana następuje naprawdę gwałtownie. Najpierw jest gra niedopowiedzeń, a chwilę potem reżyser rzuca jakąś banalną symboliką. Z tego też powodu "Mężczyźni nie płaczą" są "tylko" filmem dobrym.
Ocena: 7
Jednak jeszcze większy dyskomfort wywoływała we mnie osoba psychoterapeuty i w ogóle organizatorzy tego projektu. W moich oczach wyglądali na skrajnie nieprofesjonalnych. Nie pojmuję, jak można było na sesjach terapeutycznych sprawiać, by ból, cierpienie, gniew, poczucie winy, pragnienie śmierci wychodziły na powierzchnię, by uczestnicy pozwalali sobie na wyrażanie tego, co do tej pory trzymali pod ścisłą (i wiele ich kosztującą) kontrolą, a kiedy sesja się kończyła, zostawiano ich bez nadzoru, jakby jednorazowe opowiedzenie o traumie wystarczyło, by ją przepracować. Wtedy, kiedy byli najbardziej narażeni, najbardziej emocjonalnie odsłonięci, pozostawali sami. Aż dziw bierze, że nie doszło do straszliwej tragedii.
Cały film nie jest tak dobry, jak jego poszczególne elementy. Reżyser ma skłonność do upraszczania mechanizmów rządzących ludzką psychiką i wygładzania problemów, kiedy mu to narracyjnie pasuje. Czasami zmiana następuje naprawdę gwałtownie. Najpierw jest gra niedopowiedzeń, a chwilę potem reżyser rzuca jakąś banalną symboliką. Z tego też powodu "Mężczyźni nie płaczą" są "tylko" filmem dobrym.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz