Love Means Zero (2017)
Standardowy dokument, który jako film niczym specjalnym się nie wyróżnia. Jeśli warto po niego sięgnąć, to tylko ze względu na bohatera.
Nick Bollettieri to w świecie tenisa człowiek legenda. Twórca akademii, w której trenowało wielu mistrzów tego sportu. Najważniejszym z nich był Andre Agassi, któremu Bollettieri poświęcił tyle uwagi, że rozpadło się jedno z jego ośmiu małżeństw (a w każdym razie tak twierdzi w filmie, bo sądząc po liczbie żon, to raczej co innego decydowało o rozpadach związków). Z dokumentu wynika, że jest on narcystycznym cholerykiem, który często zachowuje się w sposób impulsywny i niekonsekwentny. Od swoich podopiecznych wymagał bezwzględnej lojalności i osiągał ją stosują praktyki typowe dla sekt religijnych, wśród nich było bombardowanie miłością, deprywacja i wysiłek fizyczny. Zarazem jednak jest w nim sporo niedojrzałości i patologiczna wręcz niechęć do introspekcji.
Przez to, że jest to postać barwna, był wdzięcznym tematem dokumentu. Jednak reżyser nie potrafił wyjść poza owo gwiazdorzenie. Z umieszczonych w filmie wywiadów można wywnioskować, że liczył, iż Bollettieri sam mu się "podłoży" i wykona za niego pracę analityczną. Ten jednak okazał się mieć zbyt silne mechanizmy obronne. W efekcie otrzymałem bardzo powierzchowny portret jednostki, którego siłą jest żywiołowość bohatera i kilka ciekawych anegdot.
Ocena: 6
Nick Bollettieri to w świecie tenisa człowiek legenda. Twórca akademii, w której trenowało wielu mistrzów tego sportu. Najważniejszym z nich był Andre Agassi, któremu Bollettieri poświęcił tyle uwagi, że rozpadło się jedno z jego ośmiu małżeństw (a w każdym razie tak twierdzi w filmie, bo sądząc po liczbie żon, to raczej co innego decydowało o rozpadach związków). Z dokumentu wynika, że jest on narcystycznym cholerykiem, który często zachowuje się w sposób impulsywny i niekonsekwentny. Od swoich podopiecznych wymagał bezwzględnej lojalności i osiągał ją stosują praktyki typowe dla sekt religijnych, wśród nich było bombardowanie miłością, deprywacja i wysiłek fizyczny. Zarazem jednak jest w nim sporo niedojrzałości i patologiczna wręcz niechęć do introspekcji.
Przez to, że jest to postać barwna, był wdzięcznym tematem dokumentu. Jednak reżyser nie potrafił wyjść poza owo gwiazdorzenie. Z umieszczonych w filmie wywiadów można wywnioskować, że liczył, iż Bollettieri sam mu się "podłoży" i wykona za niego pracę analityczną. Ten jednak okazał się mieć zbyt silne mechanizmy obronne. W efekcie otrzymałem bardzo powierzchowny portret jednostki, którego siłą jest żywiołowość bohatera i kilka ciekawych anegdot.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz