Kursk (2018)

Jeszcze trzy lata temu byłem pewien, że Thomas Vinterberg jest na fali wznoszącej, której efektem będzie cała seria mistrzowskich opowieści. W końcu "Z dala od zgiełku" był najlepszym jego filmem od dekady. Niestety już rok później zaprezentował "Komunę" i okazało się, że na szczycie wytrwał bardzo krótko. Ale i wtedy optymizm mnie nie opuszczał. "Komunę" uznałem za najgorsze dzieło reżysera, byłem więc przekonany, że może być z nim już tylko lepiej. "Kursk" udowodnił, że się myliłem.



Duńczyk, który był kiedyś mistrzem portretowania intymnych tragedii tym razem poległ na całej linii. Zrobił rzecz poprawną stylistycznie, stworzoną ze skostniałej struktury narracyjnej, która opowiada o okolicznościach tragicznych wydarzeń, ale trzyma emocje na dystans. "Kursk" prezentuje katastrofę okrętu podwodnego z czterech perspektyw: marynarzy uwięzionych na zatopionym statku, ich rodzin, rosyjskiego dowództwa i angielskiego admirała. Widz ma więc wrażenie, że otrzymuje pełen obraz sytuacji. Tyle tylko, że nic z tego nie wynika. Film jest pusty, wieje od niego obojętnością i nudą. Co w przypadku tej historii jest tak niedorzeczne, że gdybym tego nie doświadczył na własnej skórze, nie uwierzyłbym w to.

Nie ma tu desperackiej walki o przetrwanie marynarzy. Nie czułem smutnej groteskowości sytuacji, w której rodziny marynarzy odbijają się od muru obojętności wojskowych oficjeli, dla których duma i tajemnice militarne są ważniejsze od ludzkiego życia. Reżyser nie potrafi nadać filmowi klaustrofobicznej i nihilistycznej atmosfery nieuchronnej zagłady. Nie ma dramatycznego wyścigu z czasem. Ba, byłby nawet szczęśliwy, gdyby Vinterberg poszedł w stronę przesadnej ckliwości. Wszystko byłoby lepsze od tego mechanicznego przerzucania się POV.

Reżyser nie wykorzystał też potencjału tkwiącego w aktorach. Choć w obsadzie znalazło się kilka mocnych nazwisk, to szczerze mówiąc ich obecność na ekranie jest pozbawiona sensu. Żadna z ról nie jest na tyle dobrze napisana, by wymagała kogoś o aktorskich umiejętnościach wykraczających poza solidną przeciętność. Możliwe nawet, że gdyby Rosjan grali Rosjanie mówiący po rosyjski, to całość zyskałaby nieco na autentyczności.

"Kursk" to jak dla mnie najsłabszy film Vinterberga. I teraz nie jestem już wcale przekonany, że jego kolejny obraz będzie lepszy.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

היום שאחרי לכתי (2019)

The Entitled (2011)

Son of a Gun (2014)

Non accettare i sogni dagli sconosciuti (2015)

Security (2017)