Lola Pater (2017)
Oglądając Fanny Ardant w roli kobiety, która kiedyś była mężczyzną, zastanawiałem się, czy transseksualizm rzeczywiście istnieje. Chodzi mi tu o to, czy rzeczywiście kobieta może być uwięziona w ciele mężczyzny? Czy może raczej mamy tu do czynienia z pewną fikcją, nie tylko z rzeczywistą kobietą, ile raczej z wyobrażeniem o kobiecie, jakie rodzi się w umyśle mężczyzny/chłopca, które staje się tak silne i autonomiczne, że rodzi tęsknotę, pragnienie, by stać się tego wyobrażenia ucieleśnieniem.
Lola w wersji Ardant często bowiem zachowuje się w sposób mało kobiecy. W scenie, w której się upija, czy też kiedy siedzi w poczekalni notariusza w jej zachowaniu pojawiają się echa mężczyzny, którym kiedyś była. Skoro jednak zawsze była kobietą, tyle że uwięzioną w męskim ciele, to dlaczego te zachowania w niej pozostały, dlaczego nie zniknęły raz na zawsze, kiedy błąd natury został skorygowany?
A może gra Ardant to dowód na to, że transseksualni aktorzy mają rację, kiedy twierdzą, że to oni powinni grać takie postaci. Być może takie a nie inne zachowanie Loli to efekt braku zrozumienia przez aktorkę (a może również przez reżysera, który przecież zaakceptował tę wersję bohaterki) tego, kim jest osoba transseksualna? A może jest to efekt projekcji albo też twórcza decyzja mająca tymi atawistycznymi elementami podkreślić wyjątkowość Loli?
Jako sama historia spotkania ojca i syna, "Lola Pater" jest filmem poprawny, ale nie wnoszącym zbyt wiele do temu. Oprócz nieco męskiej gry Ardant całość nie rzuca się szczególnie w oczy. Wszystko jest tu dobrze zaprezentowane. Zestaw obowiązkowych scen pokazano z wyczuciem, nawet odrobiną emocjonalnej intensywności. Jednak w żadnym momencie twórcy nie zagłębili się w jednostkowość prezentowanej sytuacji. Wiele elementów biograficznych pojawia się w rozmowach, ale nie ma wpływu bezpośredniego na wydarzenia ani pośredniego na doprecyzowanie portretów psychologicznych bohaterów.
Ocena: 6
Lola w wersji Ardant często bowiem zachowuje się w sposób mało kobiecy. W scenie, w której się upija, czy też kiedy siedzi w poczekalni notariusza w jej zachowaniu pojawiają się echa mężczyzny, którym kiedyś była. Skoro jednak zawsze była kobietą, tyle że uwięzioną w męskim ciele, to dlaczego te zachowania w niej pozostały, dlaczego nie zniknęły raz na zawsze, kiedy błąd natury został skorygowany?
A może gra Ardant to dowód na to, że transseksualni aktorzy mają rację, kiedy twierdzą, że to oni powinni grać takie postaci. Być może takie a nie inne zachowanie Loli to efekt braku zrozumienia przez aktorkę (a może również przez reżysera, który przecież zaakceptował tę wersję bohaterki) tego, kim jest osoba transseksualna? A może jest to efekt projekcji albo też twórcza decyzja mająca tymi atawistycznymi elementami podkreślić wyjątkowość Loli?
Jako sama historia spotkania ojca i syna, "Lola Pater" jest filmem poprawny, ale nie wnoszącym zbyt wiele do temu. Oprócz nieco męskiej gry Ardant całość nie rzuca się szczególnie w oczy. Wszystko jest tu dobrze zaprezentowane. Zestaw obowiązkowych scen pokazano z wyczuciem, nawet odrobiną emocjonalnej intensywności. Jednak w żadnym momencie twórcy nie zagłębili się w jednostkowość prezentowanej sytuacji. Wiele elementów biograficznych pojawia się w rozmowach, ale nie ma wpływu bezpośredniego na wydarzenia ani pośredniego na doprecyzowanie portretów psychologicznych bohaterów.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz