Luz (2018)
No proszę. Kiedy wydawało mi się, że w temacie opętania kino nie ma już do zaoferowania nic nowego, pojawił się Tilman Singer i udowodnił, że jednak można mnie jeszcze czymś zaskoczyć. "Luz" to opowieść o nieudanym (przerwanym w połowie) opętaniu, prezentowana z punktu widzenia siły nieczystej. Ów byt pozostając w ciałach różnych gospodarzy dąży do połączenia z wybranką. Nie jest to jednak wcale takie proste, bo choć ma on moce wykraczające poza ograniczenia fizyczne naszej rzeczywistości, to jednak nie posiada pełnej swobody działania. Stąd koniecnzość wprowadzenia w życie wyrafinowanego planu, którego kolejne etapy prezentowane są w filmie Singera.
Tak opisana fabuła sugeruje dość schematyczny horror z twistem w postaci punktu wyjścia i punktu spojrzenia. Ale "Luz" zdecydowanie do zwyczajnych filmów nie należy. Chronologia zdarzeń jest tu mocno zaburzona. Wprowadzenie elementu hipnozy przenosi większość akcji na poziom umowności - wydarzenie nie mają miejsca, są jedynie odtwarzane, ale za sprawą hipnozy jednocześnie rozgrywają się na naszych oczach.
"Luz" staje się więc przedziwną zapętloną opowieścią, w której dodatkowo akcent położony został nie na same wydarzenia, ale na klimat. Muzyka, obrazy, montaż, dźwięki wykorzystywane są tu w sposób niestandardowy sprawiając, że całość jest mocno pokręcona i co mniej uważnych widzów może przyprawić o ból głowy.
Niestety wszystkie te atuty nie do końca przykrywają wady. Za formalnymi pomysłami nie idą w parze pomysły fabularne. Reżyser często stosuje powtórzenia, ale nie ma w nich rytmu, jest za to sporo chaotyczności. Stąd chociażby modlitwa, która na początku wydała mi się całkiem zabawna, pod koniec filmu już trochę mnie irytowała.
Mimo to "Luz" jest ciekawym kinowym doświadczeniem i z chęcią wybiorą się na kolejny film Singera. Jestem ciekaw, co jeszcze jest w stanie wymyślić.
Ocena: 6
Tak opisana fabuła sugeruje dość schematyczny horror z twistem w postaci punktu wyjścia i punktu spojrzenia. Ale "Luz" zdecydowanie do zwyczajnych filmów nie należy. Chronologia zdarzeń jest tu mocno zaburzona. Wprowadzenie elementu hipnozy przenosi większość akcji na poziom umowności - wydarzenie nie mają miejsca, są jedynie odtwarzane, ale za sprawą hipnozy jednocześnie rozgrywają się na naszych oczach.
"Luz" staje się więc przedziwną zapętloną opowieścią, w której dodatkowo akcent położony został nie na same wydarzenia, ale na klimat. Muzyka, obrazy, montaż, dźwięki wykorzystywane są tu w sposób niestandardowy sprawiając, że całość jest mocno pokręcona i co mniej uważnych widzów może przyprawić o ból głowy.
Niestety wszystkie te atuty nie do końca przykrywają wady. Za formalnymi pomysłami nie idą w parze pomysły fabularne. Reżyser często stosuje powtórzenia, ale nie ma w nich rytmu, jest za to sporo chaotyczności. Stąd chociażby modlitwa, która na początku wydała mi się całkiem zabawna, pod koniec filmu już trochę mnie irytowała.
Mimo to "Luz" jest ciekawym kinowym doświadczeniem i z chęcią wybiorą się na kolejny film Singera. Jestem ciekaw, co jeszcze jest w stanie wymyślić.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz