Mary Poppins Returns (2018)
Przyznaję się, nie byłem zbyt optymistycznie nastawiony do tego filmu. Lubię Roba Marshalla, ale wciąż w pamięci mam katastrofę, jaką byli jego "Piraci z Karaibów". I niby zrehabilitował się potem "Tajemnicami lasu", niemniej jednak niepewność co do poziomu artystycznego jego współpracy z Disneyem pozostała. "Mary Poppins powraca" rozwiała jednak wszelkie wątpliwości. Marshall przypomniał tym filmem, że jest jednym z najlepszych reżyserów kinowych musicali. I choć nie jest to może ten sam poziom, co "Chicago", to tak naprawdę niewiele mu ustępuje.
To, co najbardziej na plus mnie zaskoczyło to oldschoolowy klimat. Film, który zbudowany jest na idei nostalgii za ukochaną postacią sprzed lat, formalnie stał się nostalgiczną podróżą do czasów, kiedy musical był najprężniej rozwijającym się gatunkiem filmowym. Ich twórcy nie bali się eksperymentów, potrafili robić całe sekwencje wewnątrz filmów stanowiących niemalże oddzielną całość. I dokładnie tak samo jest w "Mary Poppins powraca". Mamy tu na przykład całą sekwencję w świecie na wpół animowanym, którego znaczną część stanowi jedna piosenka rozciągnięta do maksimum. Albo fantastyczna scena tańca latarników, która trwa zdecydowanie za długo, jak na dzisiejsze standardy filmowe, ale właśnie dlatego zrobiła na mnie tak pozytywne wrażenie. To, że jest to muzycznie pierwsza liga i bardzo dobrze poprowadzone choreograficznie oczywiście również odgrywa ważną rolę.
Film robi też pozytywne wrażenie wokalami. Lin-Manuel Miranda oczywiście nie zawodzi, ale to Emily Blunt bardzo miło mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się, że jej śpiew tak bardzo mi się spodoba. A przecież Blunt udowadnia tu, że jest też pierwszorzędną aktorką. Jej Mary Poppins to postać wyrazista, a jednocześnie zniuansowana. Całą masę sarkastycznych uwag wypowiada z prawdziwymi mistrzostwem, co rzecz jasna gwarantuje wysoki poziom humoru.
Ten film to bogactwo wyobraźni prezentowane w formie obrazów, tańca, piosenek. Ale wydaje mi się, że jest to rzecz zbyt ambitna i za mocno odwołująca się do rozwiązań porzuconych przez kino pół wieku temu. Obawiam się, że dla młodszych widzów znaczna część "Mary Poppins powraca" będzie mało czytelna a przez to nudna (jak choćby piosenka/przypowieść o okładce książki). Mam nadzieję, że się mylę, ale jakoś nie wyobrażam sobie, by był to wielki kasowy przebój.
Ocena: 8
To, co najbardziej na plus mnie zaskoczyło to oldschoolowy klimat. Film, który zbudowany jest na idei nostalgii za ukochaną postacią sprzed lat, formalnie stał się nostalgiczną podróżą do czasów, kiedy musical był najprężniej rozwijającym się gatunkiem filmowym. Ich twórcy nie bali się eksperymentów, potrafili robić całe sekwencje wewnątrz filmów stanowiących niemalże oddzielną całość. I dokładnie tak samo jest w "Mary Poppins powraca". Mamy tu na przykład całą sekwencję w świecie na wpół animowanym, którego znaczną część stanowi jedna piosenka rozciągnięta do maksimum. Albo fantastyczna scena tańca latarników, która trwa zdecydowanie za długo, jak na dzisiejsze standardy filmowe, ale właśnie dlatego zrobiła na mnie tak pozytywne wrażenie. To, że jest to muzycznie pierwsza liga i bardzo dobrze poprowadzone choreograficznie oczywiście również odgrywa ważną rolę.
Film robi też pozytywne wrażenie wokalami. Lin-Manuel Miranda oczywiście nie zawodzi, ale to Emily Blunt bardzo miło mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się, że jej śpiew tak bardzo mi się spodoba. A przecież Blunt udowadnia tu, że jest też pierwszorzędną aktorką. Jej Mary Poppins to postać wyrazista, a jednocześnie zniuansowana. Całą masę sarkastycznych uwag wypowiada z prawdziwymi mistrzostwem, co rzecz jasna gwarantuje wysoki poziom humoru.
Ten film to bogactwo wyobraźni prezentowane w formie obrazów, tańca, piosenek. Ale wydaje mi się, że jest to rzecz zbyt ambitna i za mocno odwołująca się do rozwiązań porzuconych przez kino pół wieku temu. Obawiam się, że dla młodszych widzów znaczna część "Mary Poppins powraca" będzie mało czytelna a przez to nudna (jak choćby piosenka/przypowieść o okładce książki). Mam nadzieję, że się mylę, ale jakoś nie wyobrażam sobie, by był to wielki kasowy przebój.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz