Salvaje despertar (2016)

Wow. Poszło naprawdę szybko. Już 1 stycznia obejrzałem najgorszy film w tym roku. I piszę to z pełnym przekonaniem. Trzeba będzie nie lada wyczynu, by pobić poziom, jaki reprezentuje sobą "Salvaje despertar".



Film przeznaczony jest wyłącznie dla amatorów hiszpańskiego typu męskiej urody. Reżyser postarał się, by przed kamerą paradowała masa przystojniaków. A większość z nich prezentuje się w różnych stadiach negliżu. Wygląda to tak, jakby aktorzy zmierzali na plan gejowskiego pornosa, ale po drodze zabłądzili i trafili przed kamery innej produkcji. Większość z nich i tak nie zauważyłaby różnicy, bowiem "Salvaje despertar" to nic innego, jak scenki fabularne wycięte z porno sklejone w jedną całość. Co niestety tylko obniża jego wartość i sprawia, że nawet ładne buzie i nabrzmiałe bicepsy nie są w stanie skutecznie odwrócić uwagi, bo tego, do czego najlepiej się nadają, w filmie po prostu nie ma (albo jest w śladowych ilościach).

Oczywiście zamiast marnować półtorej godziny życia, powinienem był "Salvaje despertar" wyłączyć po minucie, kiedy stało się jasne, z czym mam do czynienia. Łatwiej jednak to powiedzieć niż zrobić. Film wywołał u mnie jakąś perwersyjną fascynację i nie mogłem oderwać wzroku od szaleństwa, jakim była sama prezentacja fabuły. A reżyser miał naprawdę wiele odjechanych pomysłów.

Najdziwniejszym było chyba wciskanie do niemal każdej sceny zwierząt. Czasami robiło to niesamowite wrażenie. Jak choć w romantycznej scenie rozmowy dwójki bohaterów, kiedy to z offu dochodzi dźwięk konia przeżuwającego paszę. Po chwili głowa konia pojawia się w kadrze. Zwierzę wydało mi się świadome tego faktu, bo natychmiast przestało przeżuwać.

Inna scena, na której przecierałem oczy ze zdumienia, ma miejsce, kiedy bohaterka zostaje odtrącona od przystojniaka, w którym się kocha. Wskakuje więc na konia i ucieka. Kiedy dociera do domostwa, mimo ewidentnego wzburzenia zachowała na tyle przytomności, by zamknąć konia na wybiegu i upewnić się, że z niego nie ucieknie. Całej tej sekwencji towarzyszy monumentalna muzyka, jakby kręcono co najmniej bitwę o Helmowy Jar.

To tylko dwa przykłady, ale podobnych szaleństw jest w filmie więcej. Dlatego też, choć nie mam żadnych złudzeń, że w tym roku nic gorszego nie zobaczę, to jednocześnie jestem pewien, że będzie cała masa filmów, które zdecydowanie bardziej mnie zirytują. W przypadku "Salvaje despertar" nie mam tak naprawdę żadnych negatywnych odczuć i nie uważam, bym zmarnował czas. Choć nie zamierzam tego doświadczenia powtarzać... przynajmniej nie w najbliższych  tygodniach.

Ocena: 1

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

After Earth (2013)

Hvítur, hvítur dagur (2019)

The Sun Is Also a Star (2019)

Paradise (2013)