Flammable Children (2018)
Lubię twórczość Stephena Elliotta, więc zawsze daję mu duży kredyt zaufania. W "Swingujących wakacjach" jednak wyraźnie przeholował. To kino skrajnie anarchistyczne i jako całość przekraczające moje możliwości tolerancji.
Jest tu bowiem za dużo elementów. Mamy trzy liczne rodziny, co oznacza ponad dziesięć ważnych dla opowieści postaci. Mamy dwie równolegle prowadzone narracje, które są w wielu aspektach swoim odbiciem: z jednej strony są napięte relacje dorosłych po nieudanym wieczorku swingowania, z drugiej strony pełne chaosu, seksualnego napięcia i niedojrzałej przemocy, relacje dzieci. Na to nakłada się metafora martwego wieloryba rozkładającego się na miejskiej plaży. Jakby tego było mało, reżyser jeszcze podbija rozgardiasz oferując frenetyczną oprawę wizualną.
Jako całość jest to nie do zniesienia i strasznie męczące. Za to poszczególne kawałki były super, zabawne, przewrotne, pełne absurdu, z ostrym pazurem satyry na mieszczańską moralność czasów seksualnej rewolucji. Cudowna była przypowieść o zwierzakach domowych. Świetna sekwencja montażowa z tym, jak dorośli sobie robią na złość. Bardzo rozbawiła mnie też ostatnia scena z wielorybem. Ale niestety to, że poszczególne elementy mi się podobały, nie przełożyło się na równie pozytywną ocenę całości.
Ocena: 4
Jest tu bowiem za dużo elementów. Mamy trzy liczne rodziny, co oznacza ponad dziesięć ważnych dla opowieści postaci. Mamy dwie równolegle prowadzone narracje, które są w wielu aspektach swoim odbiciem: z jednej strony są napięte relacje dorosłych po nieudanym wieczorku swingowania, z drugiej strony pełne chaosu, seksualnego napięcia i niedojrzałej przemocy, relacje dzieci. Na to nakłada się metafora martwego wieloryba rozkładającego się na miejskiej plaży. Jakby tego było mało, reżyser jeszcze podbija rozgardiasz oferując frenetyczną oprawę wizualną.
Jako całość jest to nie do zniesienia i strasznie męczące. Za to poszczególne kawałki były super, zabawne, przewrotne, pełne absurdu, z ostrym pazurem satyry na mieszczańską moralność czasów seksualnej rewolucji. Cudowna była przypowieść o zwierzakach domowych. Świetna sekwencja montażowa z tym, jak dorośli sobie robią na złość. Bardzo rozbawiła mnie też ostatnia scena z wielorybem. Ale niestety to, że poszczególne elementy mi się podobały, nie przełożyło się na równie pozytywną ocenę całości.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz