King Lear (2018)

Nigdy nie podzielałem opinii tych, którzy twierdzili, że Szekspir jest nudny, niedzisiejszy, męczący. Po obejrzeniu "Króla Leara" w reżyserii Richarda Eyre'a muszę powiedzieć, że zaczynam się do niej skłaniać. Mimo gwiazdorskiej obsady jest to bowiem rzecz, której po prostu nie da się oglądać.



Ten "Król Lear" nie jest bowiem historią. Fascynujące relacje, które więcej niż o córkach władcy mówiły o nim samym jako człowieku, tu nie istnieją. Mamy wyłącznie potok słów, pięknie deklamowanych przez profesjonalną obsadę. Ale te słowa nie mają znaczenia, są emocjonalnie puste. Podobnie jest z zachowaniami bohaterów, które nie składają się nawet w pozornie spójną całość. Dotyczy to nie tylko filmu jako jedności, ale też poszczególnych wątków. Jeśli ktoś nie zna dramatu, jeśli nie widział, co można z niego wycisnąć, ten - przynajmniej mnie się tak wydaje - nie jest w stanie w ogóle zrozumieć, o co tu biega.

Niby reżyser podjął kilka twórczych decyzji, jak choćby uwspółcześnienie scenerii. Trudno jednak zrozumieć, co nim kierowało, a nawet dlaczego sięgnął akurat po tę sztukę Szekspira.

Strata czasu i wielkie marnotrawstwo aktorskich talentów.

Ocena: 2

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)