Only the Brave (2017)
Ktoś w Hollywood powinien pójść po rozum do głowy i przestać angażować Josepha Kosinskiego. "Tylko dla odważnych" jest trzecim jego filmem, który widziałem, i jak wcześniejsze, także i ten nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia. I to pomimo tego, że w każdym z nich było wiele elementów, dzięki którym powinien wyjść hit. W "TRON: Dziedzictwo" była to chociażby świetna muzyka. W "Niepamięci" ciekawy pomysł. Tu świetna obsada. Cóż z tego, kiedy w rękach Kosinskiego wszystko to zmienia się w popiół.
Oglądając "Tylko dla odważnych" aż trudno uwierzyć, że reżyserował to człowiek. Całość poprowadzona jest w sposób tak mechaniczny, jakby zaliczano kolejne wiersze programu komputerowego. Niby fabuła inspirowana jest prawdziwą historią, ale trudno się tego domyślić obserwując zestaw jednowymiarowych postaci wyciętych z folderu o zwyczajnych bohaterach. Losy tych kilku osób, którym reżyser poświęca więcej miejsca, są tak sztampowe, jakby twórca kopiował pierwszy z brzegu film o strażakach. Gdyby nie aktorzy, powiedziałbym, że miałem do czynienia z produkcją Asylum. Taką konstrukcję postaci i fabuły otrzymałem.
Obsada dwoiła się i troiła, by wypaść choć trochę wiarygodnie w rolach, które z prawdziwym życiem nie mają nic wspólnego. I te starania do pewnego stopnia dały efekt. Dzięki nim "Tylko dla odważnych" nie jest skończonym gniotem, a jedynie filmem słabym. Co nie zmienia faktu, że nic bym nie stracił, gdyby go nie obejrzał.
Ocena: 4
Oglądając "Tylko dla odważnych" aż trudno uwierzyć, że reżyserował to człowiek. Całość poprowadzona jest w sposób tak mechaniczny, jakby zaliczano kolejne wiersze programu komputerowego. Niby fabuła inspirowana jest prawdziwą historią, ale trudno się tego domyślić obserwując zestaw jednowymiarowych postaci wyciętych z folderu o zwyczajnych bohaterach. Losy tych kilku osób, którym reżyser poświęca więcej miejsca, są tak sztampowe, jakby twórca kopiował pierwszy z brzegu film o strażakach. Gdyby nie aktorzy, powiedziałbym, że miałem do czynienia z produkcją Asylum. Taką konstrukcję postaci i fabuły otrzymałem.
Obsada dwoiła się i troiła, by wypaść choć trochę wiarygodnie w rolach, które z prawdziwym życiem nie mają nic wspólnego. I te starania do pewnego stopnia dały efekt. Dzięki nim "Tylko dla odważnych" nie jest skończonym gniotem, a jedynie filmem słabym. Co nie zmienia faktu, że nic bym nie stracił, gdyby go nie obejrzał.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz