The Kindergarten Teacher (2018)
Bardzo chciałbym móc napisać, że zachwyciłem się "Przedszkolanką". Pod względem treści jest to z całą pewnością jeden z najlepszych filmów tego roku. Problemem okazał się sposób opowiadania. Reżyserka wybrała monotonię i żółwie tempo, przez co wszystkie ciekawe elementy wyraźnie straciły na swej atrakcyjności. Ten film nie nadaje się do przeżywania, jedynie do rozmyślania.
A jest o czym. Tytułowa bohaterka i jej zachowanie w obliczu małego artystycznego geniusza oferują bogactwo tematów do przemyśleń. Jednym jest chociażby przekleństwo samoświadomości. Lisa prowadzi szare życie typowe dla większości Amerykanów. Nie potrafi odnaleźć w nim zadowolenia, ponieważ wie, że poza Instagramem, pizzą i materialną wygodą jest coś więcej. Lisa chce obcować ze sztuką i posiada na tyle wyrobioną wrażliwość, że potrafi rozpoznać arcydzieło. Nie ma jednak talentu, który pozwoliłby jej samej tworzyć. Jej życie jest więc egzystencjalnym więzieniem. Przepełnia ją głód tego, co niby jest na wyciągnięcie ręki, a jednak - aż do pojawienia się 5-letniego geniusza poezji - pozostawało całkowicie poza jej zasięgiem. O ile szczęśliwsze byłoby jej życie, gdyby była jak wszyscy, gdyby nie czuła tego estetycznego, wyrafinowanego głodu.
"Przedszkolanka" to również fascynujące studium toksycznej relacji. Jak się okazuje, nie jest to tak jednoznaczne, jak się z boku wydaje. Lisa, zdająca sobie sprawę z tego, jak cenną rzeczą jest talent, stara się pielęgnować go u swojego wychowanka. Ale nie czyni tego z altruistycznych pobudek. Jest pasożytem, który dba o dobro swojego żywiciela w takim zakresie, jaki niezbędny jest, by otrzymywać pożądany pokarm. Bohaterka jest całkowicie zaślepiona obsesją, ale zarazem wcale nie traci zrozumienia tego, że czyni źle (to zło rozumiane jest tu dość luźno, jako postępowanie niezgodne z przyjętymi normami). Z jednej strony nie potrafi się powstrzymać, z drugiej strony będzie działać przeciwko sobie.
Ten film opowiada też o kobiecym kryzysie wieku średniego. O relacjach między artystą a odbiorcą kultury. O pragmatyzmie i idealizmie. O niespełnionych ambicjach projektowanych na kolejna pokolenia. Itp., itd. Naprawdę, jest tu o czym rozmawiać. Dlatego też "Przedszkolanka" to idealny tytuł dla DKF-ów lub grup znajomych, którzy lubią o kinie rozmawiać. Ten film zapewni tematów na wiele godzin.
Niestety to bogactwo nie jest wystarczającym atutem, bym był w stanie zignorować sposób opowiedzenia całości. Zachowanie powolnego tempa przy jednoczesnym utrzymaniu uwagi widza jest zadaniem ekstremalnie trudnym. Granica między hipnotyzującym klimatem a śmiertelną nudą jest naprawdę bardzo cienka i łatwo ją przekroczyć. Nawet znakomita kreacja Maggie Gyllenaal nie była w stanie uratować całości w moich oczach. Moje serce pozostało niewzruszone. Ten film mnie nie zachwycił.
Ocena: 6
A jest o czym. Tytułowa bohaterka i jej zachowanie w obliczu małego artystycznego geniusza oferują bogactwo tematów do przemyśleń. Jednym jest chociażby przekleństwo samoświadomości. Lisa prowadzi szare życie typowe dla większości Amerykanów. Nie potrafi odnaleźć w nim zadowolenia, ponieważ wie, że poza Instagramem, pizzą i materialną wygodą jest coś więcej. Lisa chce obcować ze sztuką i posiada na tyle wyrobioną wrażliwość, że potrafi rozpoznać arcydzieło. Nie ma jednak talentu, który pozwoliłby jej samej tworzyć. Jej życie jest więc egzystencjalnym więzieniem. Przepełnia ją głód tego, co niby jest na wyciągnięcie ręki, a jednak - aż do pojawienia się 5-letniego geniusza poezji - pozostawało całkowicie poza jej zasięgiem. O ile szczęśliwsze byłoby jej życie, gdyby była jak wszyscy, gdyby nie czuła tego estetycznego, wyrafinowanego głodu.
"Przedszkolanka" to również fascynujące studium toksycznej relacji. Jak się okazuje, nie jest to tak jednoznaczne, jak się z boku wydaje. Lisa, zdająca sobie sprawę z tego, jak cenną rzeczą jest talent, stara się pielęgnować go u swojego wychowanka. Ale nie czyni tego z altruistycznych pobudek. Jest pasożytem, który dba o dobro swojego żywiciela w takim zakresie, jaki niezbędny jest, by otrzymywać pożądany pokarm. Bohaterka jest całkowicie zaślepiona obsesją, ale zarazem wcale nie traci zrozumienia tego, że czyni źle (to zło rozumiane jest tu dość luźno, jako postępowanie niezgodne z przyjętymi normami). Z jednej strony nie potrafi się powstrzymać, z drugiej strony będzie działać przeciwko sobie.
Ten film opowiada też o kobiecym kryzysie wieku średniego. O relacjach między artystą a odbiorcą kultury. O pragmatyzmie i idealizmie. O niespełnionych ambicjach projektowanych na kolejna pokolenia. Itp., itd. Naprawdę, jest tu o czym rozmawiać. Dlatego też "Przedszkolanka" to idealny tytuł dla DKF-ów lub grup znajomych, którzy lubią o kinie rozmawiać. Ten film zapewni tematów na wiele godzin.
Niestety to bogactwo nie jest wystarczającym atutem, bym był w stanie zignorować sposób opowiedzenia całości. Zachowanie powolnego tempa przy jednoczesnym utrzymaniu uwagi widza jest zadaniem ekstremalnie trudnym. Granica między hipnotyzującym klimatem a śmiertelną nudą jest naprawdę bardzo cienka i łatwo ją przekroczyć. Nawet znakomita kreacja Maggie Gyllenaal nie była w stanie uratować całości w moich oczach. Moje serce pozostało niewzruszone. Ten film mnie nie zachwycił.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz