Shazam! (2019)

To zabawne, że w "Shazamie" najbardziej podobały mi się wstawki horrorowe. Zabawne, ponieważ żaden z dwóch horrorów reżysera, które widziałem, nie zrobił na mnie szczególnie pozytywnego wrażenia. Tu jednak, pośród morza fabularnej waty cukrowej, sceny grozy czy makabry wypadały nad wyraz korzystnie. Do tego wszystkiego film jest zaskakująco brutalny, jak na familijną produkcję. Powiedziałbym nawet, że pod tym względem jest dużo bardziej efekciarski od tego, co reżyser zaprezentował chociażby w "Kiedy gasną światła".



Mimo obecnej w filmie przemocy, jest to wciąż opowieść lekka i przyjemna. Oglądając "Shazama" przypomniały mi się moje ulubione filmy z dzieciństwa: "Gremliny" i "Niekończąca się opowieść". Najnowsze komiksowe dzieło Warner Bros. ma w sobie ten sam duch zabawy. Szkoda jednak, że odbywa się to kosztem innych istotnych elementów.

Najbardziej cierpi sama fabuła, która oferuje groch z kapustą. Rzecz ma zdecydowanie o kilka wątków za dużo, co oczywiście prowadzi do traktowania niektórych z nich jak trociny do wypełniania pustych minut. Pokrzywdzeni są przede wszystkim dorośli, których obecność jest kompletnie nieuzasadniona. Konflikt z czarnym charakterem znów wypada słabo, ponieważ najpierw twórcy muszą zająć się innymi sprawami (jak zmontowaniem sekwencji poznawania przez bohatera mocy, jak tracenie czasu na wątek szkolnych łobuziaków), więc złoczyńcy przez większość filmu w ogóle nie ma. Kiedy w końcu się pojawia, nie ma już czasu na budowanie napięcia i interesującej relacji między postaciami. Zostałem postawiony przed faktem, że muszę uwierzyć w konflikt miedzy "złym" a bohaterem. Zabawa sztampowymi gadkami-szmatkami villaina co prawda to ułatwiała, ale i tak uznaję finał za bardzo kiepsko podprowadzony.

Film broni się w zasadzie wyłącznie dzięki dwójce aktorskiej: Zachary Levy i Jack Dylan Grazer. To oni tę przeciętnie bajerancką opowiastkę przemienili w dynamiczne, pełne humoru widowisko. Tyle tylko, że interakcja tej dwójki kulminacyjny moment uzyskuje dość wcześnie i później trzeba czekać do sceny po napisach, by sobie przypomnieć największą zaletę filmu.

"Shazam!" być może naprawia błędy wcześniejszych widowisk DCEU, ale za to popełnia całą masę nowych. Ogólnie więc bawiłem się na nim wcale nie lepiej niż chociażby na "Człowieku ze stali" czy "Legionie samobójców".

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)