John Wick: Chapter 3 - Parabellum (2019)

"John Wick 3" jest jak sprinter, który bierze udział w maratonie. Zaczął z grubej rury i przez pierwszą ćwiartkę pędził jak szalony. To, co w tym czasie pojawia się na ekranie, jest tak odjechane, że miejscami trudno w to uwierzyć. A twórcy cały czas podkręcają śrubę i windują poprzeczkę absurdu. W drugiej ćwiartce "John Wick 3" łapie lekką zadyszkę, ale wciąż jest moc. Casablanca jest ciekawą lokacją, a scena z psami w akcji niewiele odstaje od tego, co pokazano wcześniej.



Źle się zaczyna dziać w drugiej połowie filmu. Po pierwsze dlatego, że ciężar zostaje przeniesiony z akcji na fabułę. A ta przypomina roślinność na Saharze setki mil od najbliższej oazy. Jej jedyny sens polega na budowaniu świata. Jednak w pewnym momencie rozbudowywanie mitologii i wprowadzanie kolejnych poziomów rzeczywistości traci swój urok. Dzieje się tak dlatego, że poza prezentacją nowych instytucji czy osób twórcy nie mają pomysłu na to, co z nimi zrobić.

Za to finałowa rozróba była dla mnie już całkiem sporym rozczarowaniem. Przede wszystkim dlatego, że sceneria (szkło, światła) za bardzo przypominała to, co już w cyklu o Wicku było wykorzystane. Równie istotne było to, że ta konfrontacja w mniejszym stopniu opierałą się na szalonych pomysłach, a w większym na staromodnej kopaninie i walce wręcz. A w tym Keanu Reeves niestety nie jest tak dobry, jak cała masa aktorów specjalizujących się w tego typu rolach. Owszem, walki wyglądają na ekranie w porządku. Brakuje im jednak efektu "wow", a bez tego sekwencja przegrywa w przedbiegach z tym, co zaprezentowana na początku filmu.

"John Wick 3" to wciąż bardzo dobra niezobowiązująca rozrywka. Jednak ja wolę operową bombastyczność i barokowy przepych ekstrawaganckiej przemocy, które były znakami rozpoznawczymi dwójki.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)