Pokémon Detective Pikachu (2019)
Przyjemne filmidło. Naprawdę nieźle się na nim bawiłem. Twórcom udało się znaleźć złoty środek pomiędzy wymaganiami fanów marki a oczekiwaniami tych, którzy z pokemonami nie mają za wiele do czynienia. W efekcie powstała fajna komedia przygodowa w duchu takich klasyków jak "Gremliny rozrabiają".
Fabularnie "Pokémon: Detektyw Pikachu" nie jest szczególnie wyszukanym filmem. Powiedziałbym nawet, że sama historia jest ledwie zarysowana i spokojnie można ją opowiedzieć w jednym zdaniu. Wydawać by się mogło, że to błąd. Ale w rzeczywistości wcale tak nie jest. Fabuła jest jedynie pretekstem, by opowiedzieć o przygodach Tima i Pikachu. Całość opiera się niemal wyłącznie na dynamice relacji tej dwójki. A tej nie można nic zarzucić. Ryan Reynolds prezentuje tu swoje typowe komediowe emploi. Jeśli więc ktoś lubi go w takim wydaniu, będzie w pełni usatysfakcjonowany. Justice Smith stanowi dla niego świetne uzupełnienie i przeciwwagę. Jestem pod wrażeniem, jak się dopełniają zważywszy, że przecież Smith wchodził w interakcje z tworem grafików komputerowych.
Przez większość seansu film utrzymywał też porządne tempo narracji. A niektóre sceny (szaleństwo w klubie z nielegalnymi walkami) były naprawdę bardzo zabawne. Co prawda gdzieś w 2/3 rzecz łapie zadyszkę, a finałowa rozwałka to typowe hollywoodzkie łubudu. Nie ciągnie to jednak całości w dół tak bardzo, jak w przypadku wielu konkurencyjnych produkcji.
Ocena: 7
Fabularnie "Pokémon: Detektyw Pikachu" nie jest szczególnie wyszukanym filmem. Powiedziałbym nawet, że sama historia jest ledwie zarysowana i spokojnie można ją opowiedzieć w jednym zdaniu. Wydawać by się mogło, że to błąd. Ale w rzeczywistości wcale tak nie jest. Fabuła jest jedynie pretekstem, by opowiedzieć o przygodach Tima i Pikachu. Całość opiera się niemal wyłącznie na dynamice relacji tej dwójki. A tej nie można nic zarzucić. Ryan Reynolds prezentuje tu swoje typowe komediowe emploi. Jeśli więc ktoś lubi go w takim wydaniu, będzie w pełni usatysfakcjonowany. Justice Smith stanowi dla niego świetne uzupełnienie i przeciwwagę. Jestem pod wrażeniem, jak się dopełniają zważywszy, że przecież Smith wchodził w interakcje z tworem grafików komputerowych.
Przez większość seansu film utrzymywał też porządne tempo narracji. A niektóre sceny (szaleństwo w klubie z nielegalnymi walkami) były naprawdę bardzo zabawne. Co prawda gdzieś w 2/3 rzecz łapie zadyszkę, a finałowa rozwałka to typowe hollywoodzkie łubudu. Nie ciągnie to jednak całości w dół tak bardzo, jak w przypadku wielu konkurencyjnych produkcji.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz