Pororoca (2017)
Sądząc po tym, co z Rumunii dociera do Polski, można byłoby uwierzyć, że w tamtejszej kinematografii nie istnieje pojęcie eskapizmu. Większość ich dramatów, które możemy w Polsce oglądać, portretują surową rzeczywistość. I jeśli nią manipulują, tak jak to ma miejsce w "Pororoce", to idzie to w stronę skrajnego pesymizmu, przejaskrawiania najmroczniejszych instynktów i popędów. A wszystko to prezentowane jest z maksymalnym realizmem.
"Pororoca" jest porterem mężczyzny, który na początku filmy jest szczęśliwym mężem i ojcem. Kiedy jednak w parku znika jego córka, jego świat stopniowo rozpada się. Los dziewczynki pozostaje nieznany. Policja prowadzi śledztwo, ale nie ma żadnych konkretnych tropów. Żona powoli oddala się od bohatera. Ten zaś nie potrafi otrząsnąć się z tragedii, co prowadzi go poza skraj obsesji.
Rumuński dramat zrealizowany został przy pomocy bardzo surowych środków. Nie ma tu miejsca na pośpiech, na dynamizm. Królują statyczne kadry i niezmienność ujęć trwająca przez wiele minut. Sam proces rozpadu człowieka jest pokazywany niezwykle leniwie, aż do samej końcówki unikając dramatyzmu i ekscytacji. Taki sposób realizacji wymaga od widzów sporo cierpliwości i umiejętności skupiania uwagi na pozornie pozbawionych wyraźnych bodźców obrazach. Ale warto być czujnym i skoncentrowanym, ponieważ reżyser bardzo umiejętnie operuje obrazami. Dzięki temu nie potrzebuje praktycznie słów, by przekazać to, o czym myśli i co czuje główny bohater.
Ten film to również popis aktorstwa Bogdana Dumitrache'a. Miał on trudne zadanie. Musiał być wyrazisty w swojej kreacji, ale osiągając to przy minimum środków wyrazu, ponieważ przez większość filmu jego bohater jest wyciszony, zamknięty w sobie. Wściekłość, ból i poczucie winy tłumi i gromadzi w sobie, ale na zewnątrz emanuje z tego niewiele, choć wystarczająco dużo, by obserwujący to uważnie widz widział, jak tykanie bomby powoli dobiega końca.
"Pororoca" nie jest przyjemnym kinem. Rozrywką seansu bym nie nazwał. Jest to jednak kawał dobrego kina i aktorskiego kunsztu.
Ocena: 7
"Pororoca" jest porterem mężczyzny, który na początku filmy jest szczęśliwym mężem i ojcem. Kiedy jednak w parku znika jego córka, jego świat stopniowo rozpada się. Los dziewczynki pozostaje nieznany. Policja prowadzi śledztwo, ale nie ma żadnych konkretnych tropów. Żona powoli oddala się od bohatera. Ten zaś nie potrafi otrząsnąć się z tragedii, co prowadzi go poza skraj obsesji.
Rumuński dramat zrealizowany został przy pomocy bardzo surowych środków. Nie ma tu miejsca na pośpiech, na dynamizm. Królują statyczne kadry i niezmienność ujęć trwająca przez wiele minut. Sam proces rozpadu człowieka jest pokazywany niezwykle leniwie, aż do samej końcówki unikając dramatyzmu i ekscytacji. Taki sposób realizacji wymaga od widzów sporo cierpliwości i umiejętności skupiania uwagi na pozornie pozbawionych wyraźnych bodźców obrazach. Ale warto być czujnym i skoncentrowanym, ponieważ reżyser bardzo umiejętnie operuje obrazami. Dzięki temu nie potrzebuje praktycznie słów, by przekazać to, o czym myśli i co czuje główny bohater.
Ten film to również popis aktorstwa Bogdana Dumitrache'a. Miał on trudne zadanie. Musiał być wyrazisty w swojej kreacji, ale osiągając to przy minimum środków wyrazu, ponieważ przez większość filmu jego bohater jest wyciszony, zamknięty w sobie. Wściekłość, ból i poczucie winy tłumi i gromadzi w sobie, ale na zewnątrz emanuje z tego niewiele, choć wystarczająco dużo, by obserwujący to uważnie widz widział, jak tykanie bomby powoli dobiega końca.
"Pororoca" nie jest przyjemnym kinem. Rozrywką seansu bym nie nazwał. Jest to jednak kawał dobrego kina i aktorskiego kunsztu.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz