Child's Play (2019)
Miałem zacząć od napisania, że już dawno tak dobrze nie bawiłem się na horrorze. Nie byłaby to jednak prawda. Na horrorach często świetnie się bawię, po prostu nie są to tytuły mające jakiekolwiek szanse na normalną kinową dystrybucję. I może "Laleczka" przypadła mi do gustu, ponieważ ma więcej wspólnego z tanimi pozaklasowymi horrorami niż z tym, co zazwyczaj reprezentuje ten gatunek w kinach.
Po pierwsze, chwali się twórcom "Laleczki", że nie zrezygnowali z efekciarskiego, przejaskrawionego gore. Nie ma go być może tyle, ile bym sobie życzył. Kiedy jednak już jest, to twórcy nie biorą jeńców i idą po bandzie. Nie będzie chyba dla nikogo zaskoczeniem, kiedy powiem, że moją ulubioną sekwencją jest ta w ogródku.
Po drugie, twórcy nie zapomnieli o humorze. Horrory, o jakich "zwyczajni" kinomani nigdy nawet nie słyszeli, pełne są absurdalnych gagów i autoironicznego dystansu do siebie. I znów, w "Laleczce" nie ma tego zbyt wiele, ale jest i tak więcej, niż miałem prawo oczekiwać od mainstreamowego slashera. I znów nikogo nie zaskoczę, kiedy powiem, że najgłośniej śmiałem się na scenie z "prezentem".
Po trzecie, spodobał mi się zestaw bohaterów. Czym naprawdę jestem zaskoczony. Nie jestem fanem dzieciaków-protagonistów. W horrorach niemal zawsze niepomiernie mnie irytują. Tu było inaczej. Andy, dwójka jego nowych kumpli i Omar stworzyli ekipę, której losy dużo chętniej śledziłem, niż dzieciaków ze "Stranger Things". Fajnie też był zobaczyć Aubrey Plazę w nieco doroślejszej roli.
Po czwarte, spodobał mi się pomysł na unowocześnienie Chucky'ego. Wiem, że było to wymuszone przez fakt, że studio nie do wszystkiego miało prawa (producentom nie udało się pozyskać zgody twórcy Laleczki), ale wyszło to naprawdę na dobre całości. Jestem wielkim fanem pierwszych "Laleczek Chucky", ale już od dawna obchodziłem serię wielkim łukiem. Cykl naprawdę potrzebował rebootu i pomysł, by opętanie zastąpić oprogramowaniem, okazał się strzałem w dziesiątkę. Jego konsekwencją jest bowiem cały seria scen, w których Chucky stopniowo uczy się przemocy. Pozwoliło też w prosty sposób uczynić z "Laleczki" komentarz na temat zagrożeń cywilizacyjnych związanych z monopolizacją rynku technologicznego przez jedną firmę oferującą zintegrowany system wszystkiego.
I wreszcie po piąte, jestem zachwycony wyglądem nowego Chucky'ego oraz głosem Marka Hamilla. To jest zupełnie inna psychopatyczna laleczka od tej, jaką stworzył Brad Dourif, a zarazem doskonale wpisuje się w tradycję cyklu. "Laleczka" szanuje serię, której odpryskiem jest, ale nostalgia nie przybiera tu mechanicznego, namolnego kształtu, jak to było chociażby w drugim sezonie "Stranger Things".
Mam nadzieję, że producenci zarobią na filmie wystarczająco dużo, by zdecydowali się na realizację kolejnej części. Jak chcę więcej Buddiego!
Ocena: 7
Po pierwsze, chwali się twórcom "Laleczki", że nie zrezygnowali z efekciarskiego, przejaskrawionego gore. Nie ma go być może tyle, ile bym sobie życzył. Kiedy jednak już jest, to twórcy nie biorą jeńców i idą po bandzie. Nie będzie chyba dla nikogo zaskoczeniem, kiedy powiem, że moją ulubioną sekwencją jest ta w ogródku.
Po drugie, twórcy nie zapomnieli o humorze. Horrory, o jakich "zwyczajni" kinomani nigdy nawet nie słyszeli, pełne są absurdalnych gagów i autoironicznego dystansu do siebie. I znów, w "Laleczce" nie ma tego zbyt wiele, ale jest i tak więcej, niż miałem prawo oczekiwać od mainstreamowego slashera. I znów nikogo nie zaskoczę, kiedy powiem, że najgłośniej śmiałem się na scenie z "prezentem".
Po trzecie, spodobał mi się zestaw bohaterów. Czym naprawdę jestem zaskoczony. Nie jestem fanem dzieciaków-protagonistów. W horrorach niemal zawsze niepomiernie mnie irytują. Tu było inaczej. Andy, dwójka jego nowych kumpli i Omar stworzyli ekipę, której losy dużo chętniej śledziłem, niż dzieciaków ze "Stranger Things". Fajnie też był zobaczyć Aubrey Plazę w nieco doroślejszej roli.
Po czwarte, spodobał mi się pomysł na unowocześnienie Chucky'ego. Wiem, że było to wymuszone przez fakt, że studio nie do wszystkiego miało prawa (producentom nie udało się pozyskać zgody twórcy Laleczki), ale wyszło to naprawdę na dobre całości. Jestem wielkim fanem pierwszych "Laleczek Chucky", ale już od dawna obchodziłem serię wielkim łukiem. Cykl naprawdę potrzebował rebootu i pomysł, by opętanie zastąpić oprogramowaniem, okazał się strzałem w dziesiątkę. Jego konsekwencją jest bowiem cały seria scen, w których Chucky stopniowo uczy się przemocy. Pozwoliło też w prosty sposób uczynić z "Laleczki" komentarz na temat zagrożeń cywilizacyjnych związanych z monopolizacją rynku technologicznego przez jedną firmę oferującą zintegrowany system wszystkiego.
I wreszcie po piąte, jestem zachwycony wyglądem nowego Chucky'ego oraz głosem Marka Hamilla. To jest zupełnie inna psychopatyczna laleczka od tej, jaką stworzył Brad Dourif, a zarazem doskonale wpisuje się w tradycję cyklu. "Laleczka" szanuje serię, której odpryskiem jest, ale nostalgia nie przybiera tu mechanicznego, namolnego kształtu, jak to było chociażby w drugim sezonie "Stranger Things".
Mam nadzieję, że producenci zarobią na filmie wystarczająco dużo, by zdecydowali się na realizację kolejnej części. Jak chcę więcej Buddiego!
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz