Stowaway (2021)

Jeśli ktoś po obejrzeniu zwiastuna sądził, że największym problemem "Pasażera nr 4" będzie sama koncepcja gapowicza w statku kosmicznym, tego muszę nazwać niepoprawnym optymistą. Są w tym filmie rzeczy dużo gorsze.



Nie zrozumcie mnie źle. Pomysł gapowicza nie został tu przekonująco wprowadzony w życie. Samą ideę byłby w stanie kupić. Jakiś wypadek, gdzie gość stracił przytomność, na przykład po tym, jak już deklarował, że opuszcza statek. I chyba w tym kierunku chcieli pójść twórcy. W ich wykonaniu wypada to jednak absurdalnie, ponieważ okazuje się, że gapowicz został zamknięty. Kapitan musiała odkręcać śruby, więc to nie jest tak, że gość się po prostu zatrzasnął. Nie może być też tak, że ktoś nie zauważył, że jest w środku i dokręcił przykrywę. A jednak sprawa w ogóle nie jest poruszana w filmie. Wszyscy przechodzą nad tym do porządku dziennego.

I w sumie dobrze, bo to, na czym reżyser się skupia, wypada najgorzej. Dlatego też stanowiąca prawie połowę filmu akcja "ratunkowa" w przestrzeni kosmicznej jest stekiem takich bzdur, że po prostu nie mogę uwierzyć, że ktoś je umieścił w scenariuszu, a ktoś inny uznał, że brzmią to na tyle atrakcyjnie, że fajnie jest je nakręcić.

Całej drugiej połowie brakuje napięcia, co czuli zresztą sami twórcy. To dlatego nawet najprostsze rzeczy komplikują, by sztucznie podbić stawkę. To dlatego właśnie wtedy wszelkie możliwe (i aż nadto oczywiste) niesprzyjające okoliczności będą miały miejsce. Burza, brak hamowania itp., itd. Miejscami nie dało się tego oglądać.

Wydaje mi się, że "Pasażer nr 4" był skazany na porażkę jeszcze przed pierwszym klapsem. Z tego, co dostałem, ewidentnie wybija się brak pomysłu na to, w jakim tonie film ma być zrealizowany i czym ma być. Reżyser raz próbuje iść w stronę dramatu psychologicznego stawiając bohaterów w moralnie niejednoznacznych sytuacjach. Chwilę potem woli iść w stronę bardziej klasycznego (czytaj: widowiskowego) kina sf. To pierwsze spaliło na panewce, ponieważ twórcy nie zatroszczyli się o zbudowanie bohaterów i utkanie sieci zależności. To drugie wygląda nieudolnie, kiedy green screen wali po oczach w każej "kosmicznej" scenie.

"Pasażer nr 4" to film fatalny, którego nigdy w życiu bym nie obejrzał, gdyby nie miał w obsadzie Toni Collette.

Ocena: 2

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)