Police (2020)
Standard francuskiego kina społecznego. "Nocny konwój" to kolejna opowieść o praktycznej stronie funkcjonowania państwa i ludziach, których życie zawodowe umożliwia działanie systemu. Polski tytuł mocno spłyca film, ponieważ ów nocny konwój jest tylko elementem większej układanki. Anne Fontaine opowiada nam o dniu z życia trójki policjantów. Jest tu miejsce na osobiste dramaty, użycie siły i uczestniczenie w akcjach, które odciskają swoje piętno na psychice. Reżyserka spogląda poza mundur na ludzi, którzy go przywdziewają.
Niestety "Nocny konwój" mimo sporego potencjału pozostał wyłącznie solidnym średniakiem. Jego głównym problemem jest właśnie wątek podkreślony przez polski tytuł. Konieczność odwiezienia na lotnisko imigranta, który ma zostać deportowany, będzie dla trójki policjantów moralnie trudnym zadaniem. I z tym właśnie mam problem. Reżyserka poszła tu na łatwiznę (nie tylko ona, w końcu film jest ekranizacją książki), ponieważ opowiada o ludziach, którzy normalnie nie zajmują się transportowaniem imigrantów. Łatwo jej więc przychodzi mówić o konflikcie obowiązku ze zwykłą ludzką przyzwoitością. O wiele ciekawsze byłoby, gdyby reżyserka tę samą historię opowiedziała z punktu widzenia służby więziennej, która normalnie się zajmuje odwożeniem imigrantów. Oni mają z takimi moralnie dwuznacznymi sytuacjami do czynienia na co dzień. Jak oni radzą sobie z tym ciężarem?
Zbyt łatwe są też stosowane przez reżyserkę analogie. Jedną z bohaterek jest policjantka, która zaszła w nieplanowaną ciążę i planuje aborcję. Jednocześnie transportuje osobę, która po dotarciu do ojczyzny zostanie najprawdopodobniej zabita.
Za to podobały mi się scenki rodzajowe skupiające się na prywatnym życiu trójki bohaterów. Tu reżyserce udało się uchwycić spory pierwiastek autentycznego ludzkiego doświadczenia.
Ocena: 6
Niestety "Nocny konwój" mimo sporego potencjału pozostał wyłącznie solidnym średniakiem. Jego głównym problemem jest właśnie wątek podkreślony przez polski tytuł. Konieczność odwiezienia na lotnisko imigranta, który ma zostać deportowany, będzie dla trójki policjantów moralnie trudnym zadaniem. I z tym właśnie mam problem. Reżyserka poszła tu na łatwiznę (nie tylko ona, w końcu film jest ekranizacją książki), ponieważ opowiada o ludziach, którzy normalnie nie zajmują się transportowaniem imigrantów. Łatwo jej więc przychodzi mówić o konflikcie obowiązku ze zwykłą ludzką przyzwoitością. O wiele ciekawsze byłoby, gdyby reżyserka tę samą historię opowiedziała z punktu widzenia służby więziennej, która normalnie się zajmuje odwożeniem imigrantów. Oni mają z takimi moralnie dwuznacznymi sytuacjami do czynienia na co dzień. Jak oni radzą sobie z tym ciężarem?
Zbyt łatwe są też stosowane przez reżyserkę analogie. Jedną z bohaterek jest policjantka, która zaszła w nieplanowaną ciążę i planuje aborcję. Jednocześnie transportuje osobę, która po dotarciu do ojczyzny zostanie najprawdopodobniej zabita.
Za to podobały mi się scenki rodzajowe skupiające się na prywatnym życiu trójki bohaterów. Tu reżyserce udało się uchwycić spory pierwiastek autentycznego ludzkiego doświadczenia.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz