Yo, imposible (2018)

Pierwszy raz może boleć. Jednak dla bohaterki "Ja nieistniejące" jest to prawdziwie piekło, które nie chce się skończyć. W kolejnych dniach ból nie mija. Wciąż pojawia się krwawienie. Idzie więc do lekarki. Nie pierwszej lepszej, lecz wskazanej przez matkę, bo podobno zna jej historię. Od niej kobieta niewiele się nowego dowiaduje. Dostaje leki i sztucznego penisa, którego ma wkładać do pochwy o zbyt wąskim wejściu, co ma doprowadzić do powiększenia otworu i zmniejszenia bólu podczas stosunków. Problem nie zostaje jednak rozwiązany. Bohaterka zaczyna więc powoli dojrzewać do momentu, w którym wymijające odpowiedzi jej nie wystarczą.



"Ja nieistniejące" próbuje poruszyć trudny temat z pogranicza anatomii i tożsamości. Niestety zbyt łatwo ucieka w warstwę symboliczną, rezygnując de facto ze zmierzeniem się z tematem i konsekwencjami decyzji podejmowanych bez wiedzy osób, których najbardziej one dotyczyły.

Dopóki film trzyma się blisko cielesności, kiedy zdaje się przygotowywać do kontemplacji okaleczonych ciał i ich wpływu na to, jak ludzie odbierają siebie, dopóty jest dla niego nadzieja. Jest tu kilka mocnych scen, które zrobiły na mnie spore wrażenie.

Niestety reżyserka zbyt szybko ucieka od tego w stronę jałowej papki o tożsamości, o wyborach i identyfikacjach. Pobrzmiewa w tym jakaś naiwność i chęć uproszczenia problemu tak, by stał się czytelny dla widzów. Za bardzo skupia się reżyserka na kontekście. Dla mnie "Ja nieistniejące" jest warte oglądania, tylko w scenach skupiania się na cielesności i na jednostkowym doświadczaniu sytuacji. Na odczuwaniu, a nie na wyjaśnianiu doświadczenia. Dlatego też jestem całością rozczarowany. Końcówka do mnie zupełnie nie przemówiła.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)