Druk (2020)

Kiedy jakiś film jest powszechnie wychwalany, a ja muszę czekać na jego obejrzenie miesiącami, to w głowie pojawiają się nieproszone oczekiwania, którym później realnemu dziełu jest ciężko sprostać. Niestety właśnie tak stało się w przypadku "Na rauszu".



Vinterberg stworzył galerię, w której wystawił wszystkie obrazy kryzysu wieku średniego. Widzimy ludzi pozbawionych tej spontaniczności, werwy, pomysłowości, jaka charakteryzuje otaczającą ich młodzież. A przecież kiedyś sami tacy byli. Niektórzy z nich o tym zapomnieli. Inni zatracili się w banalnej (i wyczerpującej) rodzinnej monotonii. Są i tacy, którzy po prostu zwiędli w samotności.

I wtedy pojawia się on: pomysł, który umożliwia im powrót do przeszłości. Za sprawą alkoholu odkrywają, że w nich wciąż są te zawadiackie, młode, rozbrykane dusze. Wyłowione z mroków niepamięci dają im siłę i motywację, by zmienić teraźniejszość. A jednak jest to iluzja. Nikt z nich nie odmłodniał. I choć dla części z nich ten eksperyment, choć wymknął się spod kontroli, będzie korzystny. Dla innych oznaczać będzie konieczność konfrontacji z rzeczywistością. Alkohol nie jest bowiem jedynym środkiem do mamienia samych siebie złudnymi iluzjami. Są też inne, które alkohol nam odbiera. I wtedy prawda może stać się nie do zniesienia...

"Na rauszu" w zasadzie powinno mnie zachwycić. Gorycz i śmiech mieszają się tu w dobrze dobranych proporcjach. Losy bohaterów choć banalne są jednocześnie pokazane w tak atrakcyjny sposób, że przyciągają uwagę. Gdyby ktoś z was spytał mnie o to, czy ta lub inna scena mi się podobała, bez namysłu odparłbym, że tak. A jednak jako całość film mnie zawiódł. Cokolwiek dzieje się na ekranie, działało na mnie impulsowo. Jednak w większości przypadków impulsy te szybko wygasały i nie pozostawał po nich żaden ślad. Oczywiście za chwilę pojawiał się kolejny, więc teoretycznie momenty pustki były równie chwilowe i zwiewne. A jednak to one się sumowały. I w przeciwieństwie do wielu innych mniej efekciarskich komediodramatów skandynawskich, ten nie wzbudził we mnie refleksji, nie poruszył emocjonalnie. Był niczym szczepionka przeciwko COVID-19: przed jej otrzymaniem wielu rzeczy się spodziewałem, a po jej dostaniu okazało się, że nic nie poczułem.

Ocena: 6

Komentarze

  1. Ten film jak kac po wielkim piciu? Jest fajnie w trakcie, a po - wielka pustka. Dlatego nie piję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyraźniej większość jednak lubi obserwować pijących Duńczyków :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)